dziedziczenie

nie bój się mówić z gniewem
powiedział do mnie
ten którego nazwałam ojcem
mojego pierwszego
słowa

nie bój się kochać – mówiła mi ta
którą zwałam matką
moich potknięć
- jakby nigdy nie istniało
ostrze
które kiedyś wypatroszy serce

strach to jedyny wróg który istnieje
tylko w tobie – straszny oręż
więc go nie lekceważ

i nie uciekaj – mówili oboje
ci których nazwałam rodzicami
mojej pierwszej wojny
i mojego pierwszego
niepodległego zaciśnięcia piąstki

ucieczka do miejsca przypadku

i można tak gonić swoją nieobecność
w ultramarynę fiordów pasma wspomnień
można podążać za cieniem niebieskim
poprzez biało-sine wyziębione sople- gonić

na przestrzał bryły lądolodu
huczeć w szczeliny echem pluć w krużgankach
skalnych twardych zamczysk – oglądać za ramieniem

krajobraz posiany jednym szybkim zrywem
rozsypane klocki własnych uzależnień
popękane w gładki kształt graniastosłupa

biec z sercem w zwątpieniu z głową na ramionach
niesioną jak pochodnia która ma oświetlać
mrok rzucany źrenicom jak pastwa
na pożarcie dłoniom stopom dać przytulić

twarz do lica skały zasnąć jak agrafka
wpięta w kołnierz ziemi pogubiona w glebie

to nic

nic się przecież nie stało
wszystko jest nadal
na swoim miejscu

serce po lewej nerka po lewej
i po prawej stronie
nie ma powodu do paniki
nawet do zwykłych obaw

nic się nie dzieje
nic jest jak wierne odbicie
bezwładnej pustki

a gdzieś tam ktoś się uśmiecha
ktoś czule dotyka dłoni

fotografia


Abisko. lipiec 2011

zrobię ci zdjęcie


Olsztyn. sierpień 2011

Jakub



Olsztyn. sierpień 2011

Baby pruskie


Olsztyn. sierpień 2011

kocham


Kuba i Teresa. sierpień 2011

popołudnie




Olsztyn. sierpień 2011

wołek



flamaster nostalgiczny, 2011, bo ciągle dzieś mi te woły po głowie galopują
jest jeszcze fioletowy, ale jako żywo nie wypada fioletowego wołu...
oczywiście tradycyjnie na odwrocie czympopadnia

bernikla kanadyjska









Szwecja, lipiec 2011

niedomówienia

był na tyle drobnej budowy że mieścił się
między słowami przemykał jak płochliwa pardwa
albo mysikrólik odciągając uwagę od gniazda

gdyby przynajmniej można było wyczytać ból
z jego oczu albo wywróżyć z języka radość może można
-by dotknąć tak łatwo jak się drżące stworzenie
umieszcza w zgięciu dłoni

można by było oswoić znaleźć wspólne słowo od którego
rozpoczęłaby się wreszcie szczerość – klucz
do dwóch zazębiających się światów leży
jak na dłoni na gałęzi gestu czasem nawet bywa
wypychany przez zęby jak świst powietrza

ale był na tyle drobnej budowy że nie mieścił się
w pojęciu wymiaru – przemykał czasem zostawiając ślad
w postaci przetrąconego liścia który kołysał się to w jedną
to w drugą stronę

i tylko drobne roztargnienia demaskowały
skrupulatnie skrywane