w mrocznych głębinach dżungli, żyje dziki kot...



origami

Pan Ogai pisze liścik
później wsunie go
w rękaw służącej
ta go zaniesie
aż do domu
Czcigodnej Kochanki

studium miniatury

zaraz się popłaczę
zaraz się kurwa popłaczę
zaraz się połkam

La zasiewa ziarno niepokoju

przecież świat jest pełen zwątpienia Barnabo
dlaczego miałabym być
inna?

droga


listopad.2008

potworzenie

jutro napiszę wiersz o sobie rozebranej
gołej jak święty turecki bo księżyc zmienia
tych którzy się z nim spotkają

sobie odrapanej
rozerwanej swoją własną ręką
z pełną świadomością co dalej
niesie ze sobą taki wiersz
taki wiersz nie niesie nic
niesie nic

Rokita


wielkanoc 2008

Poza


"skoro napisano, to racja"
a tu już racja teatralnie, z pełną pozą. wawa

podróż do Konstancy

to było lato bez ciebie
posmarowane oliwą tłuste i zachłanne
lato światła ciężkich gron – pijane
opasłe

kolumny już się rozpadły
zanim tam dotarłam Owidiuszu
ale na piasku morskim czekał na mnie
ślad twojej stopy
zostawionej przed wiekami

to było lato rozdarte ty wygnany
ja zgnana wiatrem od tego co kochamy
drobnego kraju z pragnień

zakopałam na tej samej plaży
kwiat hibiskusa wyjęty z warkoczy
to jedyne nas teraz łączy

owo
tam

Apolonia i Eugeniusz


Portret Wujostwa. kwiecień.2009

chmury




chmury.chmury.chmury. maj.2009

autoportret z chmurą




wiuga.maj.2009

Jezioro




Blanki. maj.2009

jaskier


jeziorowo.maj.2009

maki



ogród. maj.2009

dmuchawce


Żegoty. droga jeziorna.maj 2009

Pani dziewiarka


pani B.A. Dziewiarka
(Fot D.Myszkiewicz)

związek

moje drogie ciało cóż ci mam powiedzieć
czyszczę cię uprawiam jak bóg wie co
a ty mi się niecnoto odwdzięczasz
krwią zawrotami i chińskie znaki wyczyniasz
używając do tego naszych wspólnych pleców

mój czcigodny partnerze nierozerwalnie spięty
ze mną po wieki wieków odpuść chociaż dzisiaj
i pozwól raz się samej jeden raz bez lęku
o kryształową kulę czaszki o cienką nić kręgów

o to co rośnie w środku albo co umiera
czcigodne ciało odpuść ten związek i raz pozwól
raz bezcieleśnie i do końca się pozbierać

po burzy




a bo okno mam na jana w oleju. i najpiękniejsze zachody w całej wsi. maj.2009

Adam


Andrzej (potret) maj.2009


ścieżka

Powroty

Ścieżka leniwie płynęła przez ogród.
Niosła ze sobą patyki, piórka, opadłe czereśnie
i zostawiała je, to tu, to tam,
gdzieś po drodze.

Wiła się, migocąc, między krzewami agrestu
i zahaczała o wąsy ogórków, a łaskotana nimi,
chichotała jeszcze za furtką.

Przełamywała się przez zarośla bzu,
gdzie mieliśmy swoje ukryte gospody,
salony, w których piło się kawę, jak najdroższy
napar z liści.

Stąd, uparcie wiosłując grabiami,
czy też zwykłą miotłą, można było
pod prąd, dotrzeć do domu albo po prostu
dać się swobodnie ponieść aż na łąkę.

Tam, kamiennym wysokim wodospadem,
ścieżka kończyła swój żywot;
za barierą pastucha, wymiar był niepoznany




Odejścia

Kiedy przyjechałeś, oboje jak wiedzeni
tajemniczym impulsem, stanęliśmy
na ścieżce.

Patrzyłam, jak wynurzasz się
z tamtego wymiaru i podchodzisz lekko,
jakbyś wcale już nie musiał wiosłować.

Może to zasługa silnych ramion,
a może ścieżka zwolniła swój nurt.
Stałam, a piasek mnie opływał
i wywoływał mrowienie stóp
– myślałam, jakim cudem

udało ci się przekroczyć wodospad.
Gałąź bzu strąciła twój kapelusz,
a kiedy się schyliłeś, z kieszeni wypadła
fotografia. Ścieżka milczała.

wiosna


Żegoty. ogród. widok z okna. maj 2009

koci świat




Mirosław. Żegoty. maj 2009

gra w karty


moja siostra


Jola (portret) Wójtowo. 2009

światło




Marta (portret)

niepewność


Marta. okurary (portrety) 2009

szczęście

to przełkniecie śliny kiedy
kot przychodzi spać do mojego pokoju

nocne stróżowanie

hej tam ryby się pospali
a w łęgach cóś ciamka

trznadel to jaki czy kszyk
szamoce się po omacku
strachliwie obracam głowę
to tu to tam

po omacku też ręką
trafiam na stracha
i jego wielkie oczy
które są tylko dziurami
w słomie

na straży szuwaru
w osłonie sąsiadującego
sadu stoją ich szeregi
(bo w łęgach cóś ciamka)

każdy ręce ma rozpostarte
do lotu a stopę w błocie
zanurzają te które gubią ślad

z głębokiego oczodołu
wyciągam długą słomkę
– to strach?

gorączka

po wojnie rany zrastają się głogiem
krzewem dla ufnych i niewierzących
krzewem kolczastym i słodkim

po wojnie kości schodzą mi się wierszem
choć słabo lepi częściej przypomina
płócienną chustę którą się okrywa
twarze umarłych albo szal magika

po starej wojnie lekko drżą mi dłonie
gdy nimi mówię albo w które szepczę
i sama nie wiem co już chcę powiedzieć

po takiej wojnie tak mi nieopornie
i każdy kolec i najmniejsze ostrze
i twardy pancerz wszystko naraz płonie

oczekiwanie

na brzuchu namalowała słońce
stąd się weźmie początek świata
między kolana
wsunęła liść trawy pod głowę
kamień polny

a teraz trzeba mocno napiąć
liny mięśni zamrzeć w oczekiwaniu
naprężyć skrzypiące ciało

aż po tę chwilę kiedy źdźbło
zacznie śpiewać rozpali się słońce
rozpadnie kamień

imię

uczynił różne rodzaje dzikich zwierząt i widział
że były dobre a kiedy nazwał kwiat lotosu
zapachniał kwiat lotosem i stał się
lotosem

kiedy zapłakał a nazwał to płaczem
otarto mu łzę a kiedy śmiech nazwał już nikt
nie wątpił w tę radość i nikt jej nie mylił

lecz jeśli jej jednej nie nadał imienia
odeszła




* o imieniu

wędrowny kramarz

przystojny po wsiach oswajał dziewczęta
biegały za nim a on świecidełka
sypał pod stopy rozwijał wstążki
składał koronki aż po sam zachwyt

na desce lśniące układał szkiełka
że choć tę deskę znały od zawsze
to nie poznana była ta deska
słodka i piękna aż po sam zachwyt

tej podał grzebień tamtej lusterko
tamtą rozsmucił inną zabawił
tej co się boczy błękitne szkiełko
dał osobiście aż po jej zachwyt

i kramem mamił lecz każdą szczerze
i z każdą kochał choć krótko wierzył
w bogactwo serca i jego zachwyt

barwy zimy





Żegoty.09