strach

może być pod kontrolą
tak długo

jak długo potrafisz go utrzymać
(za kratami zębów
w ciasnej jaskini krtani)

poza wszelkimi możliwościami
dobrą i złą wieścią

a jednak

w klatce uzbraja się
w niewiarygodną wściekłość
wypuszczony
rzuca się do gardła

Mirka mimikra




Żegoty 23.04.12

Z babcią



żegoty 08.04.12
Madzik i Babcia

suszenie prania

słońce wydobywa nowe fale
zapachu mydlin proszku do prania i miesza
z powietrzem jak silny afrodyzjak

drżą falbanki
łopocą na wietrze
zapraski haftowane płócienka

oślepiająca biel siła ramion
żwawo krążących w bieliźnianym mętliku

energiczne wyrzuty
w górę łagodne osunięcia
na dół prześcieradeł
powłoczek i koszul

aż się wszystko plącze
i wiruje w głowie
powietrze ramiona pościel słońce

z listów [2]

życzysz sobie władco wieści – co mam ci opowiedzieć
pomiędzy zbrojnym butem Rzymu a niepokorną pustynią – morze
historii

ty wznosisz pomniki budujesz domy nam tu przyszło grzebać
w piasku to czego nie chciał strawić wiatr ani roznieść
na cztery strony

ziarno za ziarnem układamy szaniec (dla niektórych to droga)
broniąc dostępu do naszych granic - a jednak
oko w murze wciąż jest czujne

mówisz mi nadal królowo co z twoim krajem
jakie podatki płacą ci którzy kornie schylili głowy
kiedy przetaczała się nawałnica

a ja posyłam ci dzbanek pełen wody jedynego
złota jakie przyszło nam tu zgromadzić

wiosna

luźna potrzeba serca żaden żar
żadna tam tęsknota za lepszym – ot igruszka
słońce wiosna na opuszkach palców
i zielone witki wierzb

lekki spacer żadne tam chodzenie
pod rękę z parasolem rozpiętym jak niebo
z gołą głową raczej wiatr we włosach
zaplątany bałaganiarz

a później deszczyk dreszczyk mgiełka rosa
zamiast szeptu chichot i kałuża
zamiast rozmów osa trzmiel i mrówka
a później jakoś żal