może być pod kontrolą
tak długo
jak długo potrafisz go utrzymać
(za kratami zębów
w ciasnej jaskini krtani)
poza wszelkimi możliwościami
dobrą i złą wieścią
a jednak
w klatce uzbraja się
w niewiarygodną wściekłość
wypuszczony
rzuca się do gardła
strach
suszenie prania
słońce wydobywa nowe fale
zapachu mydlin proszku do prania i miesza
z powietrzem jak silny afrodyzjak
drżą falbanki
łopocą na wietrze
zapraski haftowane płócienka
oślepiająca biel siła ramion
żwawo krążących w bieliźnianym mętliku
energiczne wyrzuty
w górę łagodne osunięcia
na dół prześcieradeł
powłoczek i koszul
aż się wszystko plącze
i wiruje w głowie
powietrze ramiona pościel słońce
z listów [2]
życzysz sobie władco wieści – co mam ci opowiedzieć
pomiędzy zbrojnym butem Rzymu a niepokorną pustynią – morze
historii
ty wznosisz pomniki budujesz domy nam tu przyszło grzebać
w piasku to czego nie chciał strawić wiatr ani roznieść
na cztery strony
ziarno za ziarnem układamy szaniec (dla niektórych to droga)
broniąc dostępu do naszych granic - a jednak
oko w murze wciąż jest czujne
mówisz mi nadal królowo co z twoim krajem
jakie podatki płacą ci którzy kornie schylili głowy
kiedy przetaczała się nawałnica
a ja posyłam ci dzbanek pełen wody jedynego
złota jakie przyszło nam tu zgromadzić
Etykiety: rozsypanki, z listów
wiosna
luźna potrzeba serca żaden żar
żadna tam tęsknota za lepszym – ot igruszka
słońce wiosna na opuszkach palców
i zielone witki wierzb
lekki spacer żadne tam chodzenie
pod rękę z parasolem rozpiętym jak niebo
z gołą głową raczej wiatr we włosach
zaplątany bałaganiarz
a później deszczyk dreszczyk mgiełka rosa
zamiast szeptu chichot i kałuża
zamiast rozmów osa trzmiel i mrówka
a później jakoś żal