w mijającym roku przeczytałam znacznie mniej/więcej*
(niepotrzebne skreślić) książek niż wymagał challenge
obejrzałam jakiś srylion pięknych ciał pięknych kobiet
bez skutku bo żadna z nich do mnie nie przyszła
i od żadnej się nie zaraziłam
urodą linii wręcz przeciwnie tu i ówdzie się skrzywiłam
(w innych momentach posiwiałam)
obejrzałam też kilka filmów wbrew ogładzie i kulturze
i szczeremu poleceniu znajomych (Ps: mam nadzieję
że na sądzie ostatecznym uratują mnie komedie romantyczne)
nie obejrzałam żadnego mordu (nawet rytualnego) choć podobno
jestem za świadomością z czym co się je – po prostu nie
mogłam
(zdradziłam swoją świadomość / albo po prostu stchórzyłam)
sprzeciwiłam się też swojej świadomości i przegrałam wybory
w miernym stylu nawet
nie wiedząc dokładnie dlaczego i który pionek
był moim kandydatem – w tym czasie
zdechł mój kot parę innych równie ważnych osób których nie
wspomnę
odeszło -jedni bardziej
namacalnie a inni po prostu zaczęli być
daleko
w pracy plus i minus – to jedyne czym żyję czyli normalnie
w miłości już nie ma klasycznej wojny i chciałabym
powiedzieć coś
mądrego i piszę te pierdoły będąc zupełnym głuptasem