Hmm, Idąc własną ścieżką, na przełaj, zawsze zbiera się siniaki. Ci, co przeżyli, mówią że warto. Ale kto by im tam wierzył, w końcu jakoś trzeba te sińce wytłomaczyć. A tak poważnie to jak zwykle nie wiem :)
To znaczy to światełko z rogó widzę, ale reszta jak wyżej, bo jeśli jest światło, i cała reszta jest poza nim, to inne prawo znów narzuca nam kierunek, nie daje pełnej swobody...
kardiolog i nie wie :| to kto ma wiedzieć? hę? ;))
cholera wie, jak to z tymi prawami jest, ja też nie wiem, przyznam Ci się, ale miewam przeczucie, że siniakowe pole gdzieś się kończy i albo nas zwałuje, albo się przedrzemy. :)
coś Ty, one wcale nie spadają na głowę, to ściema. zobacz z prawej niebo wisi samo :) tylko serce trzeba mieć nieugięte, żeby podnieść głowę, a opuścić ręce :)
Sztuką jest potraktować obojętnie najpierw siebie, a potem to, co na mnie wpływa. Idzie taki przypływ, a ja zostaję, pada deszcz zakosami, idę prosto... Opuszczenie rąk... sam nie wiem
Sztuką jest potraktować obojętnie najpierw siebie, a potem to, co na mnie wpływa. Idzie taki przypływ, a ja zostaję, pada deszcz zakosami, idę prosto... Opuszczenie rąk... sam nie wiem
tak, sztuką jest potraktować obojętnie siebie, myślę, że ludzie, jako gatunek, właśnie jakoś tak pod spodem mają na to swoje sposoby, potracenie się, oddanie, to moga być karkołomne próby osiągnięcia pH7. takiego ułapienia ego za gadzi łeb z jednoczesną akceptacją całości. sęk w tym, że różnie bywa przy tym ze świadmością. wtedy rzeczywiscie włazi to, co na mnie wpływa. keidy brakuje pewnego stopnia świadomości, jakiegoś sensownego keeirunku, czy też sensownej bezkierunkowości. z tymi przypływami to oby tylko się nie wykraczyć, znaczy nie wywraczyć, (niewyfraczyć?) zkolei gadają niektóre, ze należy dać się ponosić fali, takoś skosem zjeżdżać z deszczem. nie wiem, czy nie lepiej opuścić rąk, niż pozwolić im opaść, mam dziwne tego coraz częściej przeczucie
można jeszcze wyciągnąć język. na całą jego długość. i zacisnąć mocno oczy i ogłuchnąć
ja też nie wiem, tak sobie teraz myślę, że pojęcie 'wiem' i ',nie wiem' jest o wiele ogromniejsze niż nam się wydaje, ale dotykamy tylko niektóych jego aspektów, choć moze to brzmieć dziwnie przy 'niewiemie'
cholera, czasem mam wrażenie, ze jak usiłuję złąpać świat myślą, to mi się wywija maksymalnie, natomiast kiedy go nie łapię a macam, to układa mi się jak ciepłe zwierzę, czasem gryzie, czasem piśnie, ale jakoś łatwiej mi go znać skórą niż kombinowaniem
14 komentarzy:
A co by to było na przedzie? ;)
a jak myślisz?
Hmm, Idąc własną ścieżką, na przełaj, zawsze zbiera się siniaki. Ci, co przeżyli, mówią że warto. Ale kto by im tam wierzył, w końcu jakoś trzeba te sińce wytłomaczyć. A tak poważnie to jak zwykle nie wiem :)
To znaczy to światełko z rogó widzę, ale reszta jak wyżej, bo jeśli jest światło, i cała reszta jest poza nim, to inne prawo znów narzuca nam kierunek, nie daje pełnej swobody...
kardiolog i nie wie :|
to kto ma wiedzieć? hę? ;))
cholera wie, jak to z tymi prawami jest, ja też nie wiem, przyznam Ci się, ale miewam przeczucie, że siniakowe pole gdzieś się kończy i albo nas zwałuje, albo się przedrzemy. :)
No tak, a na obrazku jeszcze powstrzymywanie tego gniewu nie.bios po lewej, fajny pomysł
coś Ty, one wcale nie spadają na głowę, to ściema. zobacz z prawej niebo wisi samo :)
tylko serce trzeba mieć nieugięte, żeby podnieść głowę, a opuścić ręce :)
według mojej koleżanki innej Asi - dokończeniem tytułu jest "albo głupi"
:) co rzeczywiscie też spełnia kryteria :)
Sztuką jest potraktować obojętnie najpierw siebie, a potem to, co na mnie wpływa. Idzie taki przypływ, a ja zostaję, pada deszcz zakosami, idę prosto... Opuszczenie rąk... sam nie wiem
Sztuką jest potraktować obojętnie najpierw siebie, a potem to, co na mnie wpływa. Idzie taki przypływ, a ja zostaję, pada deszcz zakosami, idę prosto... Opuszczenie rąk... sam nie wiem
tak, sztuką jest potraktować obojętnie siebie, myślę, że ludzie, jako gatunek, właśnie jakoś tak pod spodem mają na to swoje sposoby, potracenie się, oddanie, to moga być karkołomne próby osiągnięcia pH7. takiego ułapienia ego za gadzi łeb z jednoczesną akceptacją całości.
sęk w tym, że różnie bywa przy tym ze świadmością. wtedy rzeczywiscie włazi to, co na mnie wpływa. keidy brakuje pewnego stopnia świadomości, jakiegoś sensownego keeirunku, czy też sensownej bezkierunkowości.
z tymi przypływami to oby tylko się nie wykraczyć, znaczy nie wywraczyć, (niewyfraczyć?)
zkolei gadają niektóre, ze należy dać się ponosić fali, takoś skosem zjeżdżać z deszczem.
nie wiem, czy nie lepiej opuścić rąk, niż pozwolić im opaść, mam dziwne tego coraz częściej przeczucie
można jeszcze wyciągnąć język. na całą jego długość.
i zacisnąć mocno oczy i ogłuchnąć
ja też nie wiem, tak sobie teraz myślę, że pojęcie 'wiem' i ',nie wiem' jest o wiele ogromniejsze niż nam się wydaje, ale dotykamy tylko niektóych jego aspektów, choć moze to brzmieć dziwnie przy 'niewiemie'
cholera, czasem mam wrażenie, ze jak usiłuję złąpać świat myślą, to mi się wywija maksymalnie, natomiast kiedy go nie łapię a macam, to układa mi się jak ciepłe zwierzę, czasem gryzie, czasem piśnie, ale jakoś łatwiej mi go znać skórą niż kombinowaniem
:)
woo, ale się nagadałam :|
a, a obraz jest nieskończony, ale już go nie skończę. taki zostanie już. na porymbel.
:)
te same oczy -
przypływ i odpływ
i woda we mnie
;)
Prześlij komentarz