jest naprawdę gorąco a słoma jest złota
na polu zbiera się na zapas zbiera się na burzę
nie pierwszą tego roku przed jesiennym chłodem
pokotem kładą się pod ciężarem między ludzi snopy
aż strzela iskrami wyschnięte powietrze
pomiędzy żniwiarzami siadam i wystawiam język
czekając na rwący deszcz na skręcone strumienie
z których się zrobi zaczyn z tego chleb się upiecze
i jest w nich teraz we mnie miejsce na mokrą słomę
na ciepło rosnącego spod lnianej ścierki nieba
na mroźną zimę w spichlerzu i na lato wzburzone
i śpiewa mi w środku rok cały jak kalendarz chleba
na polu zbiera się na zapas zbiera się na burzę
nie pierwszą tego roku przed jesiennym chłodem
pokotem kładą się pod ciężarem między ludzi snopy
aż strzela iskrami wyschnięte powietrze
pomiędzy żniwiarzami siadam i wystawiam język
czekając na rwący deszcz na skręcone strumienie
z których się zrobi zaczyn z tego chleb się upiecze
i jest w nich teraz we mnie miejsce na mokrą słomę
na ciepło rosnącego spod lnianej ścierki nieba
na mroźną zimę w spichlerzu i na lato wzburzone
i śpiewa mi w środku rok cały jak kalendarz chleba
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz