zboża szły pod nóż z ani jednym słowem
żniwiarze z pieśnią ukręcali głowy
ostatnim chwastom na chleb zimowy
nad nami chmury szły jak tabun
zmęczony drogą z ostrzem gradu
wbijanym w plecy sennej łąki
i tak okrutnie mnie nie kochałeś
nużając mi się prosto w oczy
wplątując w moje włosy trawę
i słowa zawiązując w kłosy
i tak przemyślnie trwała łąka
i niebo zagryzało wargi
a pogubione wszystkie skargi
ciągnął na nitce śpiew skowronka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz