Osocze. Szczątkowe popłuczyny po symetrii.
Zanurzony do połowy czarny ślimak. Wątroba.
Wegiel, czysta sadza. Tlenowe resztki w dnie
zdychających płuc. Gęstnieje atmosfera
skład chemiczny dnia coraz łatwiej usypia. Każe
falować korpuskularnie. To nie panika, ale pani kara.
Chłód czwartorzędu, kolejnej ery świata skał, wody
i galarety. Dziwacznej geoidy wirującej jak bączek
w dziecinnym niepokoju. Otaczam się płatami skóry
zapisanej warstwami, po których pełzną znaczki
w kredzie. Pierwotne piktogramy. Armie drobnoustrojów. Ameby
organizują się w społeczeństwa a ja tego nie widzę,
bo nie chcę patrzeć. Wolę do wewnątrz w śliskość,
przyjemne ciepło nabłonków trzeciorzędowych
z migawką. Oko zatrzymuje świat i go wywraca.
W oczodole. Powolny obrót. Nadal glina. Czas
Belemnitella mucronata. Piorunowej strzałki.
bij robala!
4 tygodnie temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz