wanna a właściwie woda w niej to jedyna
czysta okoliczność tym ciepłem
próbuję ogrzać resztkę powietrza
zdychającą na dnie płuc
marzę o tym żeby ktoś przyszedł
i obmył mnie z niedokończonego
zapalenia roku życia niespójności ale nikt
nie przychodzi – czytam cudze wiersze
listy do wszystkich listy otwarte
bezwstydne i nagie i nie mam na więcej
siły - patrzę jak na białej kartce ląduje
mały czerwony helikopter – kropla krwi jakie to dziwne
jak w nią uważnie zajrzeć jest pełna
dziwacznych komórek tworów a każdy z nich
jest pomniejszoną mną – kolejne miliardy
niedoskonałości powtarzane w każdym
skrawku ciała – marzę
żebyś przestał mówić
o innych kobietach podczas kiedy ja nie umiem
spać z mężczyznami kiedy nie daję rady
ogarnąć tych kobiet we mnie
wrosłych w krew zaszczepionych
jak grzybnia przerastająca
nabłonki kości
patrzę na kroplę krwi i marzę
żeby ktoś przyszedł i mnie obmył