niewiele

 posłuchaj żeby być razem
wcale nie musimy uciekać
wyjdziemy z domu a za drzwiami
będzie akurat wielka powódź
więc wsiądziemy do akurat przepływającej
łodzi i powiosłujemy gwiżdżąc modne
szlagiery oraz gwiżdżąc na wszystko

i akurat tak się napatoczy jakiś inny
opuszczony dom którego nikt nie zechciał
taki który tylko czeka żeby wysiąść
i go wziąć pod skrzydła wysuszyć mokre deski
otworzyć drzwi i okna
więc po krótkiej rozmowie wysiądziemy
z tej wiosłowej łodzi i ty akurat będziesz miał
zapałki w kieszeni a ja akurat spakowane kanapki
i termos z pomidorówką i zupełnie przypadkiem
w piecu będzie całkiem suche drewno na rozpałkę
i widzisz wcale wiele nie trzeba
żebyśmy byli razem

początek

 moja matka niemiłosierna twarda
jak podeszwa żołnierskiego buta moja matka
czulsza niż bawełniany puch niż światłoczuła
błona diafragma membrana dźwięków wszystkich

moja matka zawyła i wybiła mnie z rytmu
z pływów kwantowych z superpozycji z niewiarygodnego
uczucia że się jest wszystkim więc ona
mnie zawołała i krzyczała podczas gdy ja

otwierając oczy powiedziałam - kobieto właśnie upadłam
na ziemię a potem stoczyłam się ze wzgórza
daj mi chwilę żebym się zorientowała

zwłoka

pamiętam z dzieciństwa dzieci szły do trupa
nie wolno tak było mówić bo to brzydko
(a trup mógł usłyszeć) więc nie mówiło się tego
dorosłym

zwłoki (dziwna nazwa ale i adekwatna
bo przecież to trzy puste dni zwłoki w podatku
odchodowym) truposz zmarlak jeszcze nie nasz
z czasem

z czasem zwłoki wypełniały się gazem
płaczem nasiąkały choć ze wszystkich sił
starano się je osuszyć

jak łzy

chwała chwastom

 chwała chwastom
pleniącym się bez planu
niewiernym istotom z kolcami
z haczykami na nasionach
istotom natrętnym odważnym
i nieprzejednanym
chwała ich kłączom albowiem
właśnie do nich będzie należeć
głodna ziemia i ciemna woda
do ich owoców przylgnie królestwo niebieskie

chwała przytulii czepnej chwała psiemu
uczepowi żółtlicy drobnokwiatowej
ostrożniom jasnemu mniszkowi bylicy
pospolitej

chwała zielsku które pomimo
wciąż ożywającej niechęci nieugięcie
podnosi głowę zieloną
witkę