smok



och możesz mieć wszystko czego chcesz
powiedział – ty chcesz wszystkiego
mówili inni a ja ani w lewo ani w prawo
nie uderzam nie łamię nie zadzieram

do stanu posiadania trzeba mieć
smykałkę trzeba czuć feblik a ja
ja tylko umiem patrzeć
głodnymi oczami na wystawę
i jak mówi mama od dzieciństwa
z założonymi za plecy rękami

ten pies nie chce ten chłopiec
cię nie chce ten mężczyzna nie życzy
ci źle ale nie życzy sobie – wszystko
na wystawie sklepowej ułożone
za witryną za taflą powietrza której
nie mogę obejść

a gdyby choć raz zabrać ukraść
zawłaszczyć zagarnąć jak swoje
zaciągnąć do jaskini ułożyć się
na tym i pomyśleć - moje

bezgłos



chciałabym napisać o wszystkim
o wiotkości rąk miękkości ud i twardości brzucha
o łzach kiedy cię nikt nie słucha
o niczym

chciałabym napisać wypisać cały atrament
chciałabym wypić morze solipsyzmu chujowe morze
amen chciałabym zamienić na allleluja
i ciebie na siebie i wszy
za kolebkę-  stko

chciałabym się zmierzwić zdziczyć spoganić
złaskotnieć i kwiczeć pod wścibskim paluchem
chciałabym ładnie gładko radośnie
z jutrzenki kolorem z trykaniem

chciałabym sprośnie napisać
samym pisaniem

pisuję do ciebie tylnią łapą



wczoraj mgła dziś mgła jak dobrze
że ta odrobina deszczu łaskawie
wpadła w usta ziemi tutejszej ziemi -  a ja?
ja się poddaję -

- kaprysom pogody łzy obsychają
na wietrze zupełnie pozbawionym
wilgoci nie ma co marzyć kiedy słońce
wypiera błękitny barwnik z nieba
moich oczu

/za chwilę jak srebrny szeląg/

włosy pokrywają się szronem
wraz z nadchodzącą zimą – mam nadzieję
że naprawdę przyjdzie że nas nie zostawi
z tymi wszystkimi umarłymi liśćmi
z moimi listami

formuła



to nie jest takie głupie – zaszyć się
spędzić czas w kącie za pomocą ziół
i przesądów / przeczekać

zmilczeć to co się miało urodzić
wtedy kiedy inni chcieli krzyczeć
pluć piołunem na wszystkie
strony

idą obok mnie nade mną mimo mnie
przechodzą tupią szurają biegną
mnie nie ma

oddałam klucz do tamtego pokoju
to nie jest takie głupie - przeczekać

związki



podobno wyrzygały nas gwiazdy
w jednym krótkim spazmie zapadły się i pękły
na wszystkie strony nas posiały – pechowo
trafiliśmy w czas i planetę choć nie jestem pewna
czy te same

prawdopodobnie jesteśmy zbudowani
pierwiastkami w mikro i makro ilościach
ćwiczymy mózg ciało oćwiczamy
siłę woli wieczorami dukając Platona próbujemy
pasować

wszechświat wypchnął nas
zupełnie przypadkowo ty i ja i ona i on
utkwiliśmy jak cierń obok siebie otworzyliśmy
usta
z niektórych upadło jakieś słowo