wierzenie

pod progiem jest kość
tej ziemi jeden nędzny ogarek
pozostawiony diabłu
na życzenie

stawiam się w miejscu zwęglonej
ściany i staję otwarta
odarta z półcieni

w krzywy kąt uśmiechu
zaprosiłam niechciane bogi
zapomniane ludy
zaklęcia w wierzenie

i pielęgnuję je na półkach
pod stołem sufitem
pod dachem

który nie istnieje

opar

trzymał ją w przekonaniu
że nie da się przejść przez oparzelisko
poszła
przyniosła mu stamtąd skrzywione
rozwrzeszczane niemowlę
i siebie pokorniejszą
ale tylko trochę

mgła zakrywa ścieżki
kołyszą się trawy. nie poznane
są wyroki boskie

odklinanie

pójdziemy w mgły na żurawie pola
znaleźć nowe i nasze
rankiem na drodze podniesiemy
kamień co leżał tam od zawsze

pójdziemy sierpniem poucinać kosy
słońce zbierze je w ramkę
pierwsze odklinanie moje włosy
zapachną tobą ty rumiankiem

wrócimy w progu podam ci herbatę
w herbacie miód i lipa
i będę siedzieć i przez palce patrzeć
i lubić z tobą przebywać

La szuka jednego spojrzenia

jest wyjątkowo długi świt
rozciąga się na całe niebo

Barnaba staje przed dylematem

nauka latania

rozwiązania są bardzo proste
jeśli się słucha serca i bardzo trudne
jeśli się je słyszy. łatwo można się oderwać
i polecieć najtrudniej uderzyć skrzydłami

wiedzą to już małe bociany
- La marszczy nos jak dziki królik
i zakłada ręce za siebie.

Pani Mulacja

(tusz)

jestem zła. nie znoszę Pani Mulacji

szarpaniec o nauce czytania

czytam cię jak pierwszą różę
co spaść chce nim świt nastanie
i płatki mierzwię i spokój zaburzam
czy tak jest dobrze kochanie?

czytam cię prosto jestem zwykła chłopka
od ran nie przywykłą ręką
co tylko zna stwardniały słój mlecznego skopka
chciałabym miękko

jak krowa cię czytam w zmięty spokój łąki
łeb uchylając łaciaty
której się śniły ruchliwe biedronki
i zjadły kwiaty

czytam cię nienawykle przeciwnie starannie
a choć byś kartki pola skrupulatnie grodził
to co ze mnie przylgnęło zrastać nie przestaje
nie w czas odchodzić

bezwstydnica

bezwstydnie mogę krzyknąć do ciebie
kocham i rozbieram się bezwstydnie
każdego wieczoru przy zapalonym
świetle bezwstydnie kładę
na ścianie cień ręcznika
zawieszam kubek z herbatą

bezwstydnie myję zęby i pięty
mam bezwstydnie bose a włosów
bezwstydnie nie czeszę tylko
w ogon wiążę

bezwstydnie sapię przez sen
i zwijam w wałek kołdrę pod siebie
zawijam jedno dlaczego

tak wstydzę się przyznać
że tęsknię

nienazwane

odkryć na własnej ręce
sztukę piękno linie
zbiec się
w punkt najwyżej
nad widnokręgiem
wpatrzeć

wyrwać tę jedyną gwiazdę
która ma imię

dotyk

krajobraz z pieśni

tusz.2008. inspirowany wierszem

(poszedł do innej mamy)

La czeka z drżeniem serca

w powietrzu jest cicho
Barnaba w sobie pozwala na to
aby rzeczy się działy

na korze drzewa napisał
- to czego ogień i woda nie zabierze
dlaczego więc drżę - myśli La
czy to właśnie samotność?

La uczy się od Barnaby

czy laleczki czują
strach - zapytał Barnaba
-on jest brakiem wody
pod stopą

La trzyma odpowiedź
na ramieniu jak leniwego kota

oswaja się

poza słowami

piszę ci wiersz z ciała
ciałem piszę a raczej
chcę bo nie bardzo wychodzi
mi alfa a średnio omega

bolą plecy
kiedy usiłuję wygiąć
koci grzbiet
dla ciebie
i kiedy pochylam się
nad szmatem podłogi

piszę ci wiersz
z ciała niezgrabnego
niezgrabnie
nieliteralnie

zastoisko

ile to jest warte - garść wierszy
głos z drugiego końca
pokoju do którego nikt nie zaprosił

parę słów jakich nie można
wypowiedzieć i trudno uwierzyć
w nie lub siebie jeśli
szybko się kończą

wszystko zmienia się łatwo
jeszcze łatwiej za stoi

dziennik zamarzania

dziennik zamarzania wydarza się . budzisz
i wiesz, że zamarzasz. czasem, rzeczy
nie mówią się prawdziwie, podobnie jak ludzie, którzy tym
rzeczom towarzyszą.
a ponieważ nie wiesz, czy to właśnie
dziś, czy też może się tylko zdaje, zastygasz niepewnie.

granice

dlatego pisze się dziennik. zanim zamarznie. udusi. zanim się ostatecznie rozsypie.
dziennik zamarzania jest deską.

portret Zosi w stroju krakowskim

wstążki cekiny różne kolorowe serdaki
z niebieskiego tła w którym się uśmiecham
jak mi kazano wierzyć w ten niepewny dziewczak
co ma oczy i uśmiech poza nim skryte zanim

mówił mi jednak że to nie wystarczy
że gra to nie ruletka niech w kości nie łamie
reguł co tylko ze mnie robią chłonny kamień

że w końcu rozkapryszona
w reszcie się zamieszkam

sójka

zbieram się do odlotu
zabiegam
do starych znajomych po garść
albo łokieć tego
co lubiłam nazywać dobrym
miejscem

zbieram się jeszcze
chwilę wyglądam na taką
małą wyspę co bywała
niezbyt samotna i w miarę
zamieszkana

i pierwszy raz się boję
lotów chociaż nie pierwszy raz
lecę

do lustra

jeśli się oglądasz
za siebie zobacz rzeczy
jakimi są

i nie

takie będą jeśli znów
sięgniesz po którąś
z nich

nic się nie zmienia

i zmienia wszystko
to co zostawiamy
zawsze staje się
piękniejsze

lulu drewniana lala

obudziłam się z pieniążkiem
w buzi – ślinianki pracowały
na niekończącej zmianie

kto zrobił sobie skarbonkę
ze mnie – ile wyjął ile włożył
czy mówił skarbie

obudziłam się zalana
potem
a nie to było wcześniej
zanim się obudziłam

kot i kiszońce

a u nas, w Żegotach, sezony

zawodowa krytyka

dziś przyszedł do mnie personalny
jak w mordę strzelił!

przerwa

kiedy nad możem zachodzi słońce
zachodzi też konieczność

pasożyt

gdzie
i w którym gnieździe zaczyna się
świadomość
gdzie się lęgnie rośnie decyduje

o tym

kto i kiedy ma zostać
wyrzucony kto spokojnie będzie
tkwił jako tu potrzebny

pierwsze słowo – kuku
wesołka co czerpie korzyść
z wyrazów

uznania
dźwięczności
całych wierszy

czy też czyjeś zdanie
sobie sprawy jednoznacznie budzi
w instynkt obrony

odtruwanie snu

(kombinatorka.2008)

(poszedł do innej mamy)

opowiadanie snu

(na razie jeszcze tusz.2008)

piekło zaczyna się

(tusz i akwarela.2008)

z inspiracji

oczekiwania

każdego dnia zakładam się inaczej
to jestem cicho to prosto jestem- czasem
też gubię się po kątach niecierpliwie
i na szczęście nie więcej mogę znaczyć niż to
co jest najprostszym

najtrudniejszym słowem

perspektywa






(tusz.2008. z inspiracji)