magicznie

przytulony do pleców pośladków
powtarzał palcami wszystkie
brzydkie fałdy jej ciała
i zmieniał
w kochanie

przestań na mnie wrzeszczeć

(tusz'2007)

Schowanie w orzechu

(tusz i pastel olejny'2007)

zapasy

cały zapas słów został wyczerpany
chciałabym ci powiedzieć
dzień (jakiś tam)
cokolwiek

a wszystko już zostało
powiedziane
za mnie
za ciebie
za cały zapas słów

dałabym się wyczerpać
lecz chcieć - powiedział
(jakiś tam) dzień
-cokolwiek

to już wszystko

podróż

tego naprawdę nie słychać
to tylko buczący pogłos gdzieś tam
sunących wysokich energii

struny o długościach mniejszych
niż wyobrażalna granica punktu
otwarte lub zwinięte w porządny

równy obwarzanek - prowadnice pól
generatory ja i nieja najmniejsze maksymalne
zakrzywienia po których nie da się
wrócić

nie da się powtórzyć żadnej
z alterntywnych histerii

La zatrzymuje bieg

dokąd przelewa się woda z oceanu
kiedy wieczorny odpływ zabiera ją
z mojej sukienki? La cofa stopy

pod dębowe krzesło stojące
naprzeciw ogólności
to nigdy nie ginie laleczko -
Pszczeli Pan irytuje sie na kolejne
próby powstrzymania porządku

krajobraz falujący

bywa przekraczaniem granicy
śmieszności że się czeka na
niemożliwe a jednak

pamięć i to co jej
pozwala zatrzymać
obraz kiedy wśród snu

otwiera się oczy
najjaśniejsze na jakie tylko nas
stać kiedy się uśmiecha do siebie
i siebie nawzajem

tym uśmiechem dotyka

(Fot.Zina)

od początku

chciałabym ci napisać mario
cichy wiersz że tyle razy
opowiadane
było nowe
i od nowa nowe i kolejne

ciągi cyfr słów
śmiechu przez rozłożone
liście kasztanowców

chciałabym czule
nieomylnie

rekombinacja

z tą zmiennością jak
nie wiem
nadal cię
nieprzytomnie

może

gdyby to były
przynajmniej cztery
głowy
naprawdę trzeba było by
się zdenerwować a

jestem

zielona jakbym pierwszy raz
widziała jedną
pierwszy mówiła dzień

niech będzie dobry

lista drzeworytów

słój olchowy
dymi się dni jad
kiełbasiany
wędzidło
na czarne nie moje

słój brzozowy
się skarży płatami
jak to odpada od rzeczy
zawiesistość

słój sosnowy
podobno
eterycznie
ale chuj wie

słój jodłowy
stój jodlolohii

słój
szklany

konstrukcje

posłuchaj ruchu patyczków trzcinniczków długich
bambusowych dźwięków wędziska niosących szum
znad jeziora wsypującego piasek w każdą kieszeń

już nie mogę mam uszy a one niby są a są
zablokowane nadmiarem pływów setkami
pojedynczych wyrazów. tak jest naprawdę ładnie

używać wody ognia powietrza. w tę i w drugą
po światło kawałki wciąż na nowo konstruować statki
jak ona jemu on jej oni razem innym onym aż wyjdzie

rewelacyjnie. kupka popiołu plastikowy
nocnik

tamanie

cicho modre oczko idź spać rano
musita wstawać jak wszystkie jeziorka
zakończone drewnianym wyrazem

koniec powrózki i kare konie
co się nie w piki wbijają a w reszcie
noszą znamiona kratek zeszytowych

skrzydełka samolocików z bibuły lekkie
mobile na patyku dylu dylu raz i dwa
wymarsz człopczyku z tego świata

marsz trawy chichocą w krainach
w krainach

dysk

gdyby się nie chciało tak
jak się chce może trzeba by
mieć wszystko

o czym tylko wolno marzyć
a wolno o całym koniecznie
gryźć rąbek koca że się nie
wydarza

ciskać piorunowe strzałki
albo pluć pestkami w skali
mikro
tak bym chciała czasem z twarzą
ludzką wściec się bo

bez gniewu nie czuje się dotknięty
świat na którym brakuje
miejsca

jaką chcę

chociaż spadają ziarnka grochu
nie wyrasta z nich łodyga

[do nieba ]

może brak olbrzyma
i nikt nie rozpoznał imienia
dziecka
co się życzyło wspinać

[w morze ]

fala zakpiła
i tratwę buduje się z pni
bo straty nie chce

[nikt]

nie cierpi
nie znajduje takiej
jaką znam