mglisty poranek. droga










Żegoty. sierpień 2010

pod różne adresy

tak sobie spaceruje
- my
zwiedza
-my
i ogląda
się za siebie

(każde za swoje

ma
-my)

koincydencja

zupełna przypadkowość
miejsca i czasu
ale nie przypadkowość nas
to mogło się naprawdę
udać
pod warunkiem

[warunek nie został spełniony]

przeszkodziły w tym
różne niezmienne
o których przecież wie się
już wstępnie

przeszkodziły w tym
dwie burze piaskowe
samochód metalik
przecinający drogę
i jeden telefon

przeszkodziły w tym
nieostrości niedomówienia
jakieś przemówienie
do rozumu gdzieś na krańcu świata
daleko od tej rozmowy

daleko od tego wiersza

implozja

zabawne tyle wokół nas świata
słów pantomimy wiatraczków
tyle żartów dowcipów błyskotliwych
rozmówek
a nie ma do kogo się udać

tam gdzie jeszcze parę chwil temu stał przyjaciel
albo może nawet
wróg teraz tylko szyderczo
zieje coś
co wygląda jakby nikogo tu nigdy
nie było

i nie wiadomo kląć czy zapłakać
a może zabrać swoją torbę opuścić ramiona
pozwolić na implozję
tego próżnego miejsca które mogło się zdawać
jeszcze niedawno domem

jak pod wpływem fali uderzeniowej
kładzie się fasada
i rozwiewa dym

światełki




Żegoty koniec październy 2010

z czasem

co robi wiatr  tafli morza?

z czasem moja skóra ulega niepokojom
porywistego wiatru
zdaje się jest
coraz silniejszy i coraz głębiej znaczy
swoją obecność

można by posądzić ten wiatr o burzliwe rysy
na czole
poszarpane sieci w kątach oczu
o rozbijanie brzegów

chociaż zastanawiam się czy to aby nie odwieczny
porządek który panował zanim
wody ziemi i niebios
rozdzieliły się

[czas wyjechać]

czas wyjechać
w jakieś cholernie dalekie kraje
odnaleźć się tam gdzie nikt niczego
nie może odnaleźć

czas wybyć
z siebie ze swojego miejsca
naznaczonego
czas zapomnieć

nie wypominać nie wyrzucać sobie
że się nie zrobiło wszystkiego
czas odejść

list z jesieni

droga moja to przedostatni
kolejny wiersz dla ciebie
co więcej
miałabym ci napisać
chyba to

że tu jesień
że tu zima
lato wiosna
niekoniecznie
w tej kolejności
ani po kolei
losu

chciałabym napisać że żyje
się tu bezpiecznie
cicho słodko niemal
antycznie
ale nie

tu się nie żyje
ani cicho ani spokojnie
ani zgodnie
z porami roku

droga moja to jedynie
pozory
zwykłe obiegi
obroty spraw

jeżu


liść i farpa

opowieść

kiedy się spotkali gdzieś
w dalekim mieście
oboje mieli w oczach kłamstwo
on że jest szczery
ona że nie widzi

kiedy się dotykali
na krótką chwilę zapominali
on o nadziei
że tego nie widać
a ona o szczerości

kiedy się spotykamy
gdzieś w dalekich miastach
powtarzamy tę opowieść

h

kropla rosy
przygląda się trawie
odbicie słońca

drzewa














fugu

ta ryba mnie zabiła - zgasiła we mnie
świeczkę – płomyczek który pozwalał się ratować
z opresji niejednokrotnie
i teraz żyję martwa

mogłabym ją obwiniać za zawartą w sobie
truciznę przetoczyć krew wytoczyć proces
jednak tego nie zrobię

ryba fugu oprócz swojego doskonałego smaku
nauczyła mnie gdzie i jak bardzo może boleć
na tym najszczęśliwszym ze światów
poznanie

pomyłka

prawdopodobnie pomyłka jest jeszcze jednym
rodzajem wiersza obok erotyków panegiryków elegii
zajmuje sporo miejsca na kartce
strzępi ozór i papier oraz strwożony brzeszczot stalówki

to taki wiersz co sam wstrzymuje oddech podczas
gdy wszyscy inni już go puścili swobodnie i teraz myślą
co jest u licha z ich wzrokiem
pomyłką chyba było toto przeczytać – i błąd

to pomyłka - osobny rodzaj wiersza
który sam siebie popełnia

poranek


Żegoty 10.10.10

Portret


Żegoty.09.10.10

liście



Żegoty 09.10.10

październik
















Żegoty. nad Jez. Blanki. 09.10.10