pamięć tkankowa

 

i cóż nie wszystko
daje się zapomnieć
na przykład policzek
przyciśnięty do szorstkiej ręki
na przykład ziejąca dziura
w bucie – ślad po ostrym
grzebieniu skalnym a później
od mamy bura
rzeczywistość i  to nie wszystko choć
wszystko tonie
w strumieniu czasu
twoje dłonie palimpsest
nadpisywany każdego dnia
pulsami sodu
potasu

ostatni boa robi swoje

 

deszcz napada na ziemię
ziemia się odwraca i strona czynna
napada na bierną a potem zwrot
przez rufę piraci dokonują abordażu
wierni tępią niewiernych niewierni
jak to niewierni kompletnie niewierzą
w porozumienie nie idą ci którzy zwątpili
ani do urn ani nie dają się wpędzić do grobów
które kopią ci co później mieli w nie wpadać
wpadają na krótko na stronie zostawiają
to tu to tam garść plew co się dały nabrać
na kury którym zajrzał w oczy
nieludzki głód

 tymczasem gdzieś w ostatnim już
amazońskim bezludziu
z gałęzi zwisa wąż boa
i się boi

zgryz

 czasami boję się
że nie napiszę już ani słowa
wtedy przychodzi do mnie
taka mała wróżka
i wrzuca mi zęby do szklanki
wróżko mówię co robisz
co robią te zęby
w mojej szklance
a ona mi na to
że to są sztuczne zęby
mądrości

rozróba

 rozrabiam suplement w szklance wody
robię burzę biję pianę
i to wszystko siup do otworu
który teoretycznie miał służyć
jako ustęp
pod paragrafem

stosunki

 ciało kobiety
nabiera głębszego
wyrazu – ciało mężczyzny
nabiera
wody w usta
mój boże
nieporozumienie

ciało kobiety
nabiera głębszego wyrazu
ciało mężczyzny
nabiera wody w usta
mój boże znowu kolejne
nieporozumienie

erozja [2]

mój dom się sypie rozpada
nie ma nic wspólnego
z rozpadem rodziny to tylko
sypie się dom w świecie mojej głowy
i według standardów przecieka
na ścianach wykwitają w przypadkowych miejscach
plamy Rorschacha - pęka sufit
i są rysy tynk spada i bieli
to co pomalowane –
podłoga zachowuje ślady
farby. nie puszcza

ścieżki

Arkowi

 mówisz odchodzisz ode mnie
we śnie i nikt nie wie
gdzie wędrujesz – boję się
że nie znajdę cię rano

speleologia

 

zgubiłam swój język przyglądając się
starym fotografiom czytając
swoje stare listy

wyliczałam
kiedy kto co jak ja
na to i co na to
tysiące tabel słupków dat

zgubiłam język
zapomniałam go w gębie
chciałam za nim stać a nie stałam
chciałam za nim stać

wyliczałam kiedy
kto co jak ja szukając
wędzidełka krat
zębów i podniebienia

 to co do tej pory wydawało mi się
jaskinią Platona to tylko jama
ustna
spłukana
bez cienia