to nie jest wiersz



o tym że nie wolno
nam rozmawiać – wiersz
o tym że nie ma podziału
ma głupią cipę i ptaka – wiersz
za który płacą gazety (to nie jest ten)
ani taki co nawołuje do powstania
(skojarzenie z powyżej wystąpionym
ptakiem jest zupełnie przypadkowe

jak wiersz)?

to nie jest spowiedź choć nosi
jej znamiona i jego słowa i twoje
skojarzenia mogłyby na to wskazywać
nie wierz/ nie wiesz to nie jest wiersz
obiecujący poprawę
kajający się z powodu win
spirytus sanctus wiersz

daj mi chwilę
niechże pomyślę
o czym to....
oczym to ja ci miała. człowieku...

Nieparyż



powietrze jest suche ani jedna kropla
nie spadła podczas tego wielkiego płaczu
elektryczność przebiega w tę i drugą stronę
po drucie którego nie ma
na trasie ziemia-niebo– Nieparyż
most na Sekwanie i wieża /la tour Eiffel/
i wszystko to da się znieść elegancko
w bucikach zapinanych na guzik

nocą neony i czerwony wiatraczek
w rękach jakiegoś turysty zda się
kręcić jak opętany to cieszy sprawia
że naprawdę chce się podróżować
do tego jakże niedeszczowego miasta
które przygarnia wszystkich ciekawskich
i takich co akurat dziś zupełnie przypadkowo
zgubili tu drogę  która jak wszystkie
wiodła do Rzymu

a tu tylko Nieparyż – dym i suche światła
bez łzy z niewidoczną rzeką z mostami
dzisiaj skutymi lodem obłożonymi śniegiem
żeby powstrzymać nazbyt prędki język
z nalotem nazbyt prostej szczerości
otaczający się chłodem i oddychający
z  trudem miejscem z którego nie ma dokąd
pójść

list z butelki

Janurzowi z podziękowaniem za frazę otwierającą




świat to wielkie cierpiące zwierzę – i ty to wiesz
powiedziałeś mi w jakimś mglistym mieście
pod poznaniem choć nigdy tam się nie spotkaliśmy
wtedy uwierzyłam – dziś rzeczywiście wiem

że ten cały świat musi pomieścić nasz  e wszystkie
światy wady i zalety głupie kroki naszych podmiotów „De”-
lirycznej klasy która już nawet nie krwawi bo się wstydzi
i płacze tylko w teatrze wśród marzeń o tym że reżyser
urządzi scenę finałową tak że nie zginie żaden bohater

jest kolejny styczeń bohaterów jak na lekarstwo – świat
oddycha niczym smutny wieloryb wyrzucony na brzeg
można go dotknąć przytulić policzek do jego szorstkiego
umierającego boku. brak sił i ochoty

by zepchnąć tego wielkiego ssaka w „może” bo  teraz już wiadomo
słowa padły zostały odkryte i już nic nie wolno z nimi zrobić
słowa są ważkie i żaden brak grawitacji nie cofnie
ani wiersza co się był wysypał z okna ani z ust gołębia
z rozmazaną wiadomością

ani tej wiadomości co ją zapisuję tobie a która
 ani dla mnie ani dla świata ani dla ciebie
 nie jest

rewers



mogłabym zrobić wiersze ze stu tysięcy
rekwizytów z moich półek i szaf z życiowych
porażek i wzlotów i poranków kiedy opieram się
mordą o sedes w nadziei że mnie popłucze

to nieistotne bo każdy wiersz teraz
byłby o tobie a co mogłabym o tym powiedzieć
po raz kolejny i bez użycia babskiej miękkości
fontanny łez i kaskady hormonów setek pytań
niepewności

mogłabym nie mówić o tobie wcale poddać
wszystkie bastiony na których stoję jak wiedźma
co się opiera logicznym argumentom słowu
bożemu i bezbożnym życzeniom i prośbom

/nawet dwieście armat wycelowanych
w moją niezamykającą się buzię nie czyni ciszy

po burzy/

mogłabym też spróbować napisać wiersz o niczym
ale jak użyć nietzschego jeśli zostało po nim
parę kostek jakaś nudna filozofia i niemcy
co nie chcieli wandy

i jest jak jest
jest wiersz i nie ma wiersza jesteś ty
i cię nie ma i ten wiersz jest o tym
o czym byłby nawet gdyby nie był

o tobie