połączenia

pierwsze połączenie dotyczyło naiwności
Kościół Świętej Naiwności był tuż za progiem
który przeszłam bezboleśnie choć potargana
niejasnym strachem że będzie z tego kara boska

kolejne sypnęły iskrami jak dziki kod dostępu
kanały tajne schadzki pierwsze próby deszyfracji
spojrzenia matki podejrzliwie patrzyły jakby bez niej
zaistniało samo to karcące bogactwo

-wzrok

i znów niejasno nowe połączenie poza światy
po coś czego nie można sięgnąć nożem ani
widelcem co się wymyka wszelkim chcę i nie chcę
i jest jak dendryt w neuronie wieży co wbija się
w niebo korzeniami tkwiąc jak Yggdrasil

o jeden płot za daleko

(Żegotyk z podróży nad Blanki. 2008. ździernik)

dzikie gęsi

zapytano mnie komu przypadnie w udziale
moje ciało – zabiorę je ze sobą jak święty
opłatek i brudny łach zabiorę je daleko
od rąk i spojrzeń nie weźmie go ziemia
do nieba nie zaciągnie bo skażone
radością i światłem piekło go nie przyjmie
bo gorzkie chropowate bo się opiło
bólem w piekle nie lubią

i patrzę jak staje się kluczem
do siebie samej

***

zwinąć się i przeczekać
niechęć głód wojny
serce chronić przed zwątpieniem
przed zaciśnięciem w pięść
zamknąć oczy

zatrzasnąć usta kiedy już
przestały być potrzebne
pochować dłonie
za siebie
i stopy

jednym wierszem
roznieść się na cztery wiatry

rozproszyć

Kora

brzemienne lato zamknęło się jesienią
czerwoną i ciepłą gdy opadły liście
niebo pękło wypluwając mnie na ziemię
dziwne

mierzyć przestrzeń jak żelazny meteor
czuć inny zimny wszechświat
byłam ciałem stałam się kamieniem
jak ciężar

zrośnięcie jaźni

zrosły mi się
i teraz wiem że nie zdążę
załatwić tych
co zostały

spraw które miałam na raz
zaplanowane
założone

jedna ja miałam
iść i kochać druga
miałam ja nie kochać

pierwsza miałam zepsuć
a druga nie
pozwalać niszczyć

zrosły mi się ja
moje
w jeden
brak

kurwa czasu

Federico i Gelsomina

wędrówki pod północnym namiotem
na słoniu wózku i piłce
na rowerze

wędrówki na okrągło z nosem jak śliwka
w wyciągniętym swetrze

i niby jest
drabinka
aż pod sklepienie jest drążek

są puste oczy gwiazd jak dwa talerze
gołębie na wstążce


*



struna

moja droga ascezo
spocznij

natura

(Tomkunowakowi, miast strzygoni)


Tomaszu bez dachu nad głową
domu którym targają wiatry i burze
gdzie znajdziemy miejsce

ty z palcami na krzyż za plecami ja
wchodząca wiecznie
w kałuże

z chciwości wiedzy krwi słodszej
niż ciepła czarna ziemia
z cierpkości poznania
wyrastamy

ja podziemnym drzewem
ty takim które dosięga
gałęziami

na drzewie

(technika wieczorowa.2008)
"i drabinka znikąd do środka" (Pani Hiro)

*

(poszedł do innej mamy)

jak zaczyna się kłamstwo

kłamstwo się zaczyna
od niewypowiedzenia

[jak zaczyna się baśń]

jak zaczyna się baśń? czasem wiejącym od morza
wiatrem który drażni nozdrza bo przynosi zapach
dymu z nieznanej krainy której na imię jak innym

może też zacząć się na szczycie wieży
pośrodku niewielkiego pokoju
gdzie nie zbudowano jeszcze granic
a już zburzono te które otaczały

baśń zaczyna się pod chmurą opasłą jak leniwe konisko
brzuchatą rybą półmiskiem granatowym
na rzeczy proste i jasne. i ciemne

mieszka tu kobieta której świat
wiecznie się rozsypuje a ona
zbiera kawałki i wkłada w kieszenie
na później

są między nimi takie miejsca małe ogniska
w których się grzeje słodkie ziemniaki
jak ciepłe słowa jak dłonie chłopca który je trzymał
w strumieniu

przez liść

(sad.10.2008)

jesiennaś

(zdziernik.2008)

fierpnę

f fęs firanach fakże filgo-
fłonnych fierpnę a fiężyf
fieżyfy fleży fak fługi
fak fakiś fakir fo
fafnął
fo fęsiej fkórfe
fa famię fspina fię
fjeżone frażenie
fe
fo fakaś ftarość
fy fo!?

przedpłocie

(Płot.październik.2008)

ciążenie





(Żegoty. smętny październik. 2008)

gaja

ta noc się zdarzyła
nie tylko nam choć chcielibyśmy
uchodzić za greckich bogów

objęła swoim ciałem połowę
ziemskiej kuli której nijak
nie da się dźwignąć z atlasem

noc po której zostaje
papier błysk promienia
chwilowy i mimowolny
uśmiech

jakieś nowe słowo
i my nie tacy
sami

linki



(ku własnemu pokrzepieniu. wsiowy kiczyzm. październik.08)

chłód

którejś jasnej nocy wybyłam przez okno
chciałam zobaczyć jak jest
po tamtej stronie było dużo dźwięków
głosów znacznie mniej niż w pokoju

szłam tak na równi z drutem telefonicznym
i widziałam że gdy miasta do siebie dzwonią
-drży nocne powietrze więc i ja zadrżałam

wyszłam żeby się zaziębić albo i odwrotnie
dostać zapalenia wróciłam już po ziemi
którejś nocy chyba płakałam

o halkach



(wersja u-cięta przez tajemniczego Cięciciela. 2008)




o halkach

(z wierszowych inspiracji.2008. kicz)

po nitce

upuszczona kulka sadowi się w rozwidleniu języka
nie jestem pewna czy to jadowity wąż czy zwykła
popołudniowa żmija zleniwiała w trawie

czy mogę sięgnąć wyjąć ją spomiędzy szczęki A
i kwadratowej żuchwy B. a może zostawić
jak dziwną narośl oblepioną śliną

i ja wiem że to może wydawać się brzydkie
albo niewłaściwe wkładać rękę w paszczę
dzikiemu zwierzęciu to może się wydać
niestosowne nawet

Moja Mama, jak jest Królową

Mama (portrety) Żegoty.2008

bez tytułu

kiedy się znajdujemy
przed nami niepoznane
odpukujemy w drewno
a chłód nie jest bezkarny

później znowu się kończy
i znowu jest takie samo
stoimy jak na początku
i tylko chłód jest bez kary

złapać boga za nogi

(akryl.2008)

baśń o bajkach

żadne życzenie się nie spełnia
z potrzeby bajek zahaczamy
o mitologie
i jest tylko potrzeba
albo jej alternatywny
brak

baśń o zmyślonej dziewczynce

możesz zobaczyć ją tylko poprzez pryzmat zjawisk
i rzeczy potrzebnych albo po prostu
przydatnych

one rysują jej kontur
i płacze jeśli płaczesz
bo kiedy jest to właściwie

jej nie ma

a kiedy nie ma – staje
jak cień na granicy widzenia

opowiada się jej historie i o tym
co na świecie
(po naszej stronie) nic ją nigdy nie boli
nawet jeśli rekin ogryzie jej rękę
to i tak nie ma komu
powiedzieć

na co taka
niewidzialna dziewczynka
ani jest ani nie ma zwykła widmowa sztuczka
stworzona chyba tylko po to
żeby mieć gdzie szeptać

kiedy już więcej nikt nie chce
słuchać

baśń Hodży Nasreddina o wielkim i małym

wiatr pustynny sirocco
usiłował ostudzić ziarno
a ziarno piasku kochało
o jak kochało ziarno piasku

więc wiatr pustynny sirocco
dmuchał w zmarszczkę
a zmarszczka jak ona
kochała

wtedy wiatr
sirocco pustynny chciał zburzyć
wydmę

lecz jakże
kochała ta wydma
ten wiatr

pustynny sirocco
coraz bardziej ogarniał
pustynię