trudno

 trudniej jest wrócić niż odejść
a odejść jeszcze trudniej zostawić
mleko na gazie nieopuszczoną klapę
niepozmywane naczynia
wieńcowe

choroba serca zaczyna się kołataniem
najpierw puka do drzwi a później
puka się w głowę a jeszcze całkiem na koniec
rozpaczliwie kołacze w przedsionku
lub truchleje w komorze
bo trudno jest odejść lecz wrócić
jest jeszcze gorzej

nasi zaginieni

składają swoją samotność jak podanie
klechdę domową powtarzaną jak mantrę
to nie jest żadna sztuczka ani zabieg
ani nawet wybieg dla zdziczałego serca

nasi zaginieni zagubieni w czasie
kiedyś byli nasi teraz są swoi
albo nieswoi bo czują się obco a nie chcą
obcować z nikim i niczym albo i chcą

nasi zaginieni może by i wrócili
kiedyś gdyby było do czego gdybyśmy my
wiedzieli gdzie jesteśmy w którym miejscu
stoimy albo na czym wtedy można by się umówić
na jakiejś sensownej skale

w jakiejś sensownej skali

czy wszystkie jabłonie idą do nieba?

 gwar 
mała dziewczynka tańczy na paluszkach
wiruje jej biała sukienka i potyka się tak uroczo
że skupia uwagę
nad barem zawierucha śnieży ekran
który odbija rzeczywistość tną niebo
dźwięki odrzutowców których nawet nie widać
wszystko dzieje się za ścianą
bańka powietrza drży
i ta mała podchodzi do mnie i pyta – czy to prawda
że wszystkie jabłonie idą do nieba