proste i nieproste

Żegoty.2008

w górę

Święty Jan w oleju. Żegoty. 2008

magia

grudzień przedostatni dzień roku 2008

polne stwory

i kiedy idziesz na samotny spacer, musisz pilnować, żeby nie rozeźlić
zły nie śpi, licho nie śpi albo właśnie śpi licho więc groźnie

formy lodowe












Żegoty.grudzień.2008

harmonia

ale przecież nie ma ograniczeń czasowych

(T.Nowak)

*

nie ma

(J. Lewandowska)

lodowe agaty

27 grudnia. 2008


bez tytułu

w okresie glacjalnym

Foto Rada. Blanki. 2008

miejsca dalekie

mniej więcej tu zaczyna się o nich mówić
grudzień.2008
z dedykacją i długą deską

baśń o końcu świata




Lodowo


Blanki

Blanki

Blanki. 29 grudnia.2008

las




moja ścieżka przez szafę

Żegoty.grudzień.2008

drzewa






Grudzień 2008. Żegoty



drogi










grudzień.2008. droga na Blanki

ślizgawki







zima w krainie dziewucha. 12.2008













ślizganie





Zima juhuuu! Zaoknie. 2008.

Chmuriewo

Chmuriewo.2008 z jesieni

chmuł

z jesiennych. Blanki 200ósme

bon-ton

pierdolety toalety szum ogonów
pióra pawie brzeg kieliszków i ukłony

a między ustami ci śnię się
jak nierozważnie mijam tafty zgiełk

oranżady prysk lansady wiry westchnień
żółcień w ciżmie cień po izbie sala wzniesie

a na usta miedza ciśnie się
gdy nieuważnie w towarzystwie śpię

wprost sypanie z pereł panie ząbków sznur
po posadce pełznie plackiem grzeczny gbur

gdzieś w kącie talerz i masztalerz śpi
a miał dotrzymać za miast towarzystwa mi

i teraz wir ten walc kwiatowy palec w oko par
szmery bajery z mydłosfery wprost do sań

wsiadam ja i wieprz bo mój
wydalono nas za niewłaściwy strój

oddalanie (o krowie z gwiazdką na rogu)

łąka to łąka której wziąć nie można
choćby podskoczyć na cztery kopyta
zawsze nadbiegnie po stopy odkryta
trawa co nam umknęła nieostrożna

ale i łąka zmniejsza swe przestrzenie
kiedy zbyt często nazbyt wyobraźnie
ufny z radości skacze nierozważnie
i po kawałku traci spod stóp ziemię

więc łąki mniej rozłąki nagle więcej
mówią patrz w niebo jak dotąd patrzyłeś
gdzie chcesz postawić stopę ginie miejsce

i niby jesteś tam gdzie dotąd byłeś
a jakby ktoś ci poodwracał serce
i nie ma miejsca a i nieba tyle

o cudzie kochania

zmarznięta na kość droga
na niej jak w sito ścielą się cienie
to światło flirtuje przez trawy
z twardą grudą

powyżej
trznadle tną mroźne powietrze
skrzydłami obejmując drogę
w ostre spojrzenie

na samej górze
słońce przeciska się przez szpary
ziemskiej atmosfery
drogi
prawdziwy cud!

agat

zważono cię
i okazałeś się zbyt lekki


więc dokąd teraz?
morze wypluje droga
nie poniesie

chciałam pytać po ludziach
ile trzeba przeżyć przejść
przebiec żeby osiągnąć właściwy
ciężar który chętnie weźmie droga
którego nie wyprze morze

z drżącym sercem
układałam się
na wadze
a ona pokazała że jestem nieważka
pióro lekceważąco spadło z szalki

-serce się nie nadaje
za mało żyje
za dużo wyobraża

strach

(ogródki. grudzień roku 2008)

dobroć

za cały zachwyt
z tego spotkania panie
miało mi wystarczyć
słowo

ciemne drewno
odwiecznego dębu
twojego krzyża

pamiętam że je całowałam
a ty myślałeś do mnie
- magdaleno

kwiaty pyszniły się
na bocznych ołtarzach
później je zabrano
a gotyk przeradzał się w kolejne linie
za chwilę
obtłukiwano barok

stałam pod drzwiami
kiedy się stawało nic z tego
nie rozumiejąc

patrzyłam w słowa
„pozwólcie
do mnie”

a przecież słyszałam
jak powiedziałeś mi
nie wchodź

tygrys

wczoraj zaczęła umierać moja druga ręka
wyciągasz znowu macki
moja święta chorobo
gdybyś chciała mnie złamać
nie uklęknę
z tobą

mam coraz zimniejsze palce
to prawda
w nich coraz mniej czucia
to możliwe
a patrz papier jest cierpliwy
ja jestem
cierpliwa

wczoraj w nocy przyszedł do mnie tygrys
zdrętwiałam ze strachu
lewa ani prawa
ręka nie była przydatna

czemu tak chce się walczyć błogosławiona
chorobo czemu tak bardzo chce się
wyszarpać

czochradło

(Wieczorowo.grudzień.08)

się zmyślam

kto mnie dokończy wykończy
kanty i kąty piony poziomy
kto mnie dorośnie dojrzy dojrzeję
gdzieś w perspektywie
albo i nie
i nie

kto mnie zakończy tam gdzie się
ja nie spodziewam podziewam się
gdzieś gdzie się nie kończę ja się
kto mnie ucapi ułapi
kto mnie wykończy

poruszam się
bezkształtną gliną amebą
wymysłem bezręką
się śnię

to jest piosenka
o samotności ości i rości
uczucia swe do prawa do mnie
że nieprzytomnie ja siebie śnię
i resztę śnię

że się wymyślam i zmyślam że kiedyś
gdzieś się zaczęłam więc
muszę się skończyć
i że
jest jakiś cel
albo i nie

więc mnie nie skończy
wykończy mnie nikt
mnie nie dojrzeje nie dojrzy

pstryk

być babą





(odkrywka. ołówek i długopis.1994)

majątek

parę uprzejmości równoważniki zdań
kilka tytułów książek
jakiś z przypadkiem zaplątany
film

kawałki przechowywane czule
w kieszeni na dnie szafki
myśli o nieokreślonej
temperaturze

- majątek

to może to
w co jeszcze się wierzy
że gdzieś tam był
początek