gniazdo






Żegoty 28.02.09


pod kreską







lutowy zachód z 28.2009

***

„Jednak pośród nocnej cieni
Słychać z dala ludzkie kroki”
(M.Kajka)


więc stańmy
ponasłuchujmy
zasłuchajmy się w sieni
w cieni się rozbudujmy
czekajmy

za węgłem chaty są ślady
kształt ich ludzki jakby
szedł tędy też ktoś przed nami

wiec wyjdźmy
przed cień aż na próg stały
jak ląd opuśćmy ściany
i nie wracajmy

miasto za chmurami


miasto za chmurami. luty.09

drzewo


28 zlutowany.09

bliżej, dalej, najdalej


Świętyjan.Żegoty 28 lutyś

mniej więcej

mniej ukradzionych spojrzeń gestów
więcej czasu czasu dla siebie
mniej wyznań
więcej religii
mniej niepotrzebnych starań
więcej potrzebnych starań
mniej nerwów
więcej spokojnych wieczorów

mniej więcej się udaje

z drugiej ręki

czasami rozmawiam z panem Jakubem
ma brodę jak patriarcha i zniszczone spodnie
przekonanie że świat jest cały
utkany jak jedna płachta

zatrzymujemy się oboje przy tym samym
śmietniku ja wynosząc on przyjmując
swobodną pozę bywałego wśród odpadów

moja droga nawet wśród resztek z obiadu
znajdziesz się całkiem wygodnie to jedno
co ci powiem że są resztki całkiem przyzwoite
ze stołem

pod miotłą

zakradłam się do komórki niechcący niemal
miedzy pęta kiełbasy i gomóły sera
się zakradłam a tam

moiściewy dobroci wszelakie
jadło jadłam i piłam piło i wzdychałam ach
jak by było dobrze tak na zapas

ale z tych niechcących ukradków
kiedy cię nie proszą do stołu a tylko drzwi uchylają
to raczej jest myszkowanie pokątne
żadna gościna

więc za miotłą stanęłam myślę niech się stanie
co chce i może tutaj struchleję bom winna
ale nikt już nie przyszedł
nikt nie wymiótł nie pytał

błysk

w podziemnym przejściu wpadłam
na rozbierającego się mężczyznę
- uśmiechnęłam się do niego
i on do mnie
się uśmiechnął

i było w tym porozumieniu
coś rozdzierającego
nas oboje

on - poeta
i ja obnażona

pozamiatałam anioła


Pozamiatałam anioła- szszkicz.2009

autoportret z kurą pod pachą

pani mnie maluje w ciemnych barwach
pani mówi - nie znam się a jednak chwyta
za pędzel i smaruje po papierze

pod łokciem mam kurę całkowicie
nieudomowioną to jeden z tych ptaków
które znoszą jajka zawsze w krzakach porzeczek
albo między stosami drewna i trzeba ich szukać

oko mam okrągłe w tym obrazie
i głowy tak nie przechylam niechże pani poprawi
moja prawa to pani lewa a ja przecież
nie stronię od kur choć pod piórami
mają zupełne i czyste nic. straszne

że się na to zdobyłam - żeby wziąć
kurę pod pachę czego się nie robi
dla potrzeb portretów wie pani co?
zamienimy się rolami
- kura z kobietą pod skrzydłem

Śnieżniki








(Żegoty, las nad Jez. Blanki. 20.02.08)

chorzy z urojenia

wokół - przenikliwa pustka
na środku – ja

wewnątrz

literatura – urojona
liczby urojone
urojona ciąża kota
ul

w głowie

świat
na zewnątrz
świat
gdzie się nie odwracamy

rankiem

zginęła ruda kura
tylko kilka ziaren na śniegu
poszlaki

woda

nie będziemy i nie musimy się znać
bo to nikomu niepotrzebne teraz
a za chwilę wiatr zawieje zapieje kogut
trzykrotnie chwiejna grobla zostanie w połowie
tylko ukończona

nie musimy i nie będziemy się znać
z wyspy do lądu ani blisko ani wygodnie
a i tak za chwilę zrobi się chłodniej
i fala pozanosi to tu to tam trzcinę liście
zupełnie inne nasiona

gołębie

czy widziałeś jak usypiają gołębie?
kiedy ich gołębie trwożliwe serduszka
przestają w końcu łomotać

pod szarym pierzastym niebem
otulone najczulszym skrzydłem
układają głowy i nareszcie

cicho przychodzi na świecie
poranek i chłodną ręką
podnosi każdego do ust

odruch przeżywania

jest wpisany w tkankę w komórkę
wewnątrz głowy w zapadłą mieścinę
gdzie wszystko jest oddalone
przynajmniej o dwa dni drogi

to odruch zbudowania
z szarpanych płócien wilgotnych
jeszcze śladów po palcach - podróżnika

jak stać się na zimnym dworcu
z zimnym nosem i myśleć tylko o tym
żeby się nie rozpłakać a ciało
wykona wszystko za nas

automatyczne czynności

[kiwanie się do taktu
pojazdu kiwanie się w półśnie
zmiana fal mózgowych
tylko bez fazy REM]

***

muszę się rozczarować
jest bardzo jasny
bardzo jasny
bardzo jasny poranek

z podwórka pada śnieg
patrzę jak każdy płatek
z osobna ma sześć ramion
każdy jest inny

a wszystkie razem są śniegiem
przyglądam się więc śniegowi

wspinam się po śniegowych
sznurkach jak Jack po łodydze fasoli
na szczycie utkwił zły olbrzym
i groźnie kiwa palcem
czy jestem płatkiem

nie wiem
siedzę na parapecie
i muszę się rozczarować

pobocze

od jakiegoś czasu przyglądam się poboczom
dróg i szerokopasmowych autostrad dzieje się tam więcej
niż na pierwszy rzut oka widać. w głównym nurcie
pomykają sportowe auta rodzinne wypchane kombi
gruby dźwięk motoru rozdziera linię ciszy

pobocza są pełne tajemnic krętych ścieżek wprost
do rowu z wodą i drzew osłoniętych odrastającymi gałęziami
siedlisko małych dramatów żab do których nie wrócił
dom saren ze złamaną nogą czy też stada któremu zaginął
wyjątkowo odważny przywódca.

te miejsca karmią się swoimi prawami poddane prądom
powietrza przesuwanego przez głównych użytkowników drogi
trawy układają się wraz z wiatrem chrząszcze podkulają
chude nogi zrywają się spłoszone do łąk pyskate ptaki
kiedy siedzę na przydrożu zastanawiam się czy nie zatrzymać

jakiegoś samochodu przed płochliwym lisem
małym jeżem

pasikoń


La nie może się przesunąć

żeby zbudować dom
muszę wykarczować to drzewo
mruczy do siebie Barnaba
i uśmiecha się do laleczki stojącej na linii
która kiedyś będzie płotem

-czy możesz się jeszcze trochę przesunąć La?
- gdzie?
za tamten krzaczek?

niebieski pies


sardonik

Przypominało małą lunetę, w sam raz do noszenia w kieszeni, rękawie albo pod czapką. Kiedy stawiała stopę na początkowych centymetrach drogi przykładała to do oka. Droga zaczynała się skręcać i wywijać. Oczywiście za każdym razem prowadziła w zupełnie inne miejsca. Czasami trzeba było nawet iść głową w dół, gubiąc stare cukierki i kawałki agatów. Była bardzo zadowolona z tego przedmiotu.

(Tomek Nowak)

*

widzisz
ja pogubiłam ścieżki
ciemne pasma
pomiędzy coraz jaśniejszymi
warstwami

może mogłam
skorzystać z mapy
grymasu
mogłam zejść z tafli

gładkość agatu
pozwala ścierpieć
że nie do mnie należy

cały ten wszechświat
więc w imię twoje
i obce ręce

wkładam sardonik

(Joanna Lewandowska)

golem

onaki wznoszą pomnik
ku
czci
Wielkiego Kreatura
piszą pod nim
oto król – niech żyje

list z brzegu

co może opisać brzeg
skraj kant kontur krawędź
kiedy pełznie zdecydowanie
żeby za chwilę zaleźć
za róg i zniknąć
jakby go nie było

za rogiem czai się coś
czyta linię brzegu jak list
z nie ustalonym adresatem

czytają list również ci
którzy stoją na skraju świata
chwytając go za brzeg
ostrożnie i w dwa palce

to takie miejsce-kant
skraj listu kontur krawędź
jedna ze złotych ram
lub próżne opisanie

opętanie

„Jeśli więc potrafisz odczytać pismo
i wyjaśnić jego znaczenie, zostaniesz
odziany w purpurę i złoty łańcuch
na szyję”


i będziesz panował
komu?

może tym co rozumieją
ciągi cyfr i liter
innym?

może takim którzy znają
warstwy i przejście
niejedno
wyczytali

uduszonym
łkającym nad każdą zmarnowaną
literą przytłoczonym
nadmiarem sensu

z

ja potrafię

pejzaże (miejsca w których się nie było)

czasem wystarczy
czyjeś oko i niezwykła świadomość
ręki

które z czułością poznały to światło
kolor barwę złamaną
pędzlem przez śnieg

są takie miejsca

na twojej mojej mapie jego i jej
na wschodzie świata w środku

i wewnątrz

czasem wystarczy
spłachetek śniegu
miedza dwie nazwy
by witać i żegnać

jak się

idzie jesień


jesień.2008. nadjeziorze

pejzaż z zielenią Pana Dali


jesień 2008. Jez.Blanki

drzewo


jeszcze z jesieni 2008

przywiązanie

moja mała śmierteczko
ach ty nieznośna
suko przywiązana do mnie
jak do ogona

ciągniesz mnie wszędzie
gdzie ci przyjdzie
ochota

moja droga
nieznośna
nieutulona

lody

bardzo lubi osobiste
wycieczki w stronę krain poufnych
złamanych przez tajne
za
na
wy
- kazy

gestów na i niena gannych
rejestry odgórne
oddolne upoważnienia

bardzo lubi
przełamywać