nazwy

czuję niechęć do imion każdego po kolei
do imion a nie ciał nie do realnych twarzy
ale tej twarzy jedynej co tkwi w każdym imieniu
wypowiedzianym zbyt głośno wypowiedzianym zbyt cicho

czuję niechęć do imion do tego co pod nimi rośnie
w mojej zmęczonej głowie odkopniętej daleko
jak piłka albo balonik czuję nacisk powietrza
i zaraz może wybuchnę tak pełna
jestem niechęcią

w mojej zmęczonej głowie wykopanej daleko
jak ziemniak albo jak piłka poza linijkę ramion
poza układ współrzędnych ciała
potrzebny jest chłodny wszechświat
co nie zna żadnego uczucia i nie ma żadnego imienia

Jakub


20 listopada. 2010

zdarzenie

koincydencja przypadków bywa zaskakująca
ośmielę się nazwać ją zrządzeniem losu
- śniło mi się błękitne niebo poznaczone siecią białych pęknięć
jakby poza nim


było coś innego coś jaśniejszego trwalszego
jakiś kontekst jeszcze którego dotąd nie widziano
- przywidział mi się cień wysuwający zza drzewa
jak wąż sznurujący usta - zbyt zapalczywie


rozgrzebujemy rzeczywistość niczym
popielisko szukając kawałków węgli
i kopiąc w ziemi w potrzebie dotarcia do gruntu
w potrzebie szukania oparcia dla rzeczy

śniło mi się że mam ręce ubrudzone popiołem
że bolą mnie palce od ciągłego wbijania w ziemię

śniło mi się że mimo to wstaję i stoję
i patrzę
w spękane niebo patrzę jak w siebie i widzę

że jest tam coś jeszcze więcej jakaś biała przestrzeń

jakiś jaśniejszy kontekst zasznurowany cieniem
spod drzew
ziemskiego raju

śniło mi się że to zrządzenie losu a nie zdarzenie

co boli

w dobrej wierze wbity pod żebro patyk
w poczuciu obowiązku – kit w oko
w imię wyższej
konieczności wyrażenia swoich niechęci

zdanie które ocenia
ocienia w swej potrzebie istnienia jako zdanie
które nie jest zadaniem podcięcia
skrzydeł ani czegokolwiek
jest oznaczone jadem
destylowanym z ludzkich pobudek

co boli? słowo człowieka
który tak bardzo stara się być uczciwy
że aż przegina

szukam modlitwy

szukam takiej modlitwy która mnie ocali
przed tobą i przed sobą szukam słów
zaklęcia lub po prostu odwagi

odwaga jakie to proste – myśl spojrzenie gest
można by na ten temat wyhasać całe wiersze
wybić je sobie spod szczęki
albo wyżłobić na skale

a ja szukam takiej przestrzeni w której nam będzie dane
spojrzeć na siebie żywym nieodwróconym wzrokiem
uderzyć ciepłą dłonią i jawnie się rozpłakać

obiady

książę karol z karolewa
hyc hyc na koniu z mieczem po przodku
pomyka kopytkuje jakby na talerzu
się wyciągał

książe lubi tak z gruszki i pietruszki
sypać dłużyzny na rancie półmiska
a konik parska piaszczy się i pryska

i tak się pędzi – obiad za obiadem
wgniata makaron pod siedzenie krzesła
mieczyk po przodku strasznie bodzie zadek

z powodu



ładniejsze jest to co się robi ukradkiem
cukierków kradzenie za rękę złapanie
a później choć krata i szarość nierzadkie
podwórko nam z okna znak daje ukradkiem

i tak jakby w dłoń ciepłą brać czekoladkę
co nagle w podszewce podziewa się lepko
więc czemu by jej nie wyłuskać tak ciepło
i w ustach rozczulić jak słodką zagadkę

wyjść nie móc plan zmyślać co zrobić z tym kwiatkiem
i z okna otwartość podwórka doceniać
za chwilę powracać do swego więzienia
z powodu miłości do rzeczy ukradkiem

odbitki (pantum)

sprzyjającym warunkiem istnienia
czegokolwiek co chcemy przez wiersze
jest na wyrost nazwane najszerzej
piekło porozumienia

czegokolwiek co chcemy przez wiersze
nawet odruch histerii nie zmienia
piekło porozumienia
w tym przypadku jest szczersze

nawet odruch histerii nie zmienia
tego co choć prześwieca przez wiersze
w tym przypadku jest szczersze
to co nie do mówienia

tego co choć prześwieca przez wiersze
część to zwykle szybkie westchnienia
to co nie do mówienia
nazywają wciąż wierszem

*

część to zwykle szybkie westchnienia
sprzyjające warunki najszczerzej
nazywają wciąż wierszem
te na wyrost nazwane rozumienia

kaligrafia

jej piersi
znaczone
fioletowymi żyłkami
sugerującymi delikatność
niemal czułość

dotykaj ich palcem
jej palcem
końcem ostrym jak pióro
splam

miłość [Enuma elisz...]

kiedy na górze próbowano odcyfrować epos
zapisany w nieco klinowatym już języku
przez świat przetoczyły się bezgłośne wyrazy
uciechy

rzekło się jej (jemu) – no popatrz popatrz
robaczki któreśmy posiali wzeszły
i to dość obficie – odpowiedział jej (jemu)

czy mogłabyś (byś mógł) łaskawie
podać mi wyraz (wymiar) na sześć dźwięków
który dałby radę skłócić
tę jakże sprytną krzyżówkę?

jedna (jeden) z nich
jako pierwszy budowniczy zapisała palcem
słowo „miłość”
a pomyślała – o jezu!

listopad





Żegoty. listopad.2010

ludzie którzy boją się chorób psychicznych

ludzie którzy boją się chorób psychicznych
ludzie porządni ludzie czyści
ludzie czyszczący paznokcie ludzie polerujący paznokcie
ludzie czyszczący samochód ludzie czyszczący podłogę
ludzie czyszczący zęby szczotkujący włosy
sto razy z włosem sto razy w drugą stronę

ludzie uporządkowani ludzie z segregatorem
szczotkujący podłogę polerujący ściany
czyszczący plamki na meblach szczotkujący samochód
czyszczący plamy w łazience czyszczący osad na zębach
sto razy z włosem sto razy
czyszczący swoje rachunki nabłyszczający paznokcie

ludzie którzy tak bardzo boją się chorób psychicznych
obchodzą je raczej z daleka obchodzą je nader ostrożnie