światło gotyckiej katedry












Gniezno 26 maja 2011

stadium obronne

nie dajmy się zwariować omamić
nie pozwólmy już na trzeci rozbiór łóżka – po nim
trzeba będzie wywołać wojnę w której udział wezmą
dwa zupełnie różne światy i ani radio

ani telewizja nie przekaże jakie są straty w ludziach
jakie są ofiary tej idiotycznej taktycznej gry
wywołanej rozpaczliwym zrywem chęcią powstania
z martwych naskórków powłoczek płynów fizjologicznych

wydarcia się poza mur najeżony szkłem pobitym do utraty
przytomności tchu powietrza – otwórz oczy ty i ty i ty
i ja je otwieram – wszystkie drzwi od teraz będą stały otworem
zionęły świeżym powietrzem które nas spopieli

zeżre nas w proch żeby wyplenić obcy dotyk obcego oka
wrogość / zabarykadujmy się poduszkami w naszych głowach
u wezgłowia postawmy działo zawsze wycelowane w ciemność
nocy w cudzą rękę która bezczelnie sięga aż do tego kraju

zarysowanego patykiem na podłodze obudowanego domem
z kołdry i prześcieradła / wszystko w bandażach w sińcach
pod oczami kiedy się nadal jeszcze nie zakończyła pamięć
po poprzednich wojnach tym razem nie dajmy się zwariować

zarzewie



Żegoty 23.05.11

o co prosi Maksio

Maksio francuski buldożek lat około (...)cztery
staje przekręca głowę i ślini twoją nogę
a po nogawce spodni lepkimi strumykami
płyną maksiowe myśli - kotlecik kiszka kaszana

maksiowe oczy są smutne maksiowe oczy są głodne
smutna jest psia samotność opuszczonej miseczki
stal odbija garkuchnię
chłodno odbija psią kostkę
i żal
w francuską roladę zawija się czułe serce

na tym krótkim dystansie
rozciągnął się wektor pragnienia
ciągną w dół nitki śliny wzrok pnie modlitwę
do nieba
gdzie pod okapem świątyni
pan wszechmocny jedyny

ma dostęp do noża i deski
i za ślinioną modlitwę
upuści jeden plasterek

z kronik kuchennych

wielka gruba kucharko która powstajesz przeze mnie
władczyni garnków i łyżek rozrastających się z wiekiem
prawdziwa jedyna pani wszelkich wypraw korzennych
niezawisła bogini neolitycznych kształtów

układam palce nabożnie na rękojeści noża
jednej ze znanych mi broni poza stalowym tasakiem
kapłanka - marzę że zjawi się to - co się jawi jak poza
okrywanego perkalem jak płaszczem - smak majestatu

że mi się obwieści błyskiem hukiem miedzianych patelni
rykiem lejków jak trąbek u bram stołowego Jerycho
sypnie wrogom na rany solą marudnych opieprzy
i serce żelazne ogrzeje w proch roztłuczonym imbirem

tobie szykuję codziennie deski tego teatru
a sztućców cięta zawziętość jest już na progu rozpaczy
że ostrza nadto stępieją bogini czekając na ciebie
gdy objąć masz w jedno królestwo smaki kolory zapachy

wyjmowanie rzeczy z magla

kręcenie korbą magla wymaga porządnej pary
w ramionach, przedramieniu i dłoni – później
ręce drżą podczas wyjmowania
sztuk bielizny pościelowej nie byle jakich sztuk

wszystko już przekręcone sprostowane
w powietrzu unosi się zapach krochmalu (świeżego)
i starego strychu trącąc myszką i kurzem
sztuki bielizny pościelowej są jak grecka falanga

albo kwadrat prostokąt poznaczony idealnie
prostym rzucikiem kwiatowym -wzór
niepokoi – pomimo braku fałd przetarcie
na różyczce zapraska przy lewym hafcie (jakby znajoma)

- pamiętam ten pachnący krochmalem poranek

ptak na głowie


Praga 2011

Praga














30.04.11-2.05.11

interakcja

odcisk
palca w bucie
świadectwo
rzucone jak wyzwanie

rozpoznaj mnie
po liniach papilarnych
jak zagadkę kryminalną
rodem z tiwi

i choć się krzywi
w rytm kolejnych kroków
podczas dochodzenia
twarz
a skóra zdziera

ślad morderstwa
kradzieży znaczy
starcie do krwi

Praga






















30.04.11-2.05.11