pomimo ciszy trwającej zda się
od zawsze pod powierzchnią wrzało
nasze płyty książki filiżanki
nieustannie się przemieszczając
naciskały na siebie i wypiętrzały
zewnętrzne warstwy a z czasem
całe masy skały skorupy
i ciężko powiedzieć kiedy
wyrosło miedzy nami pasmo udręki
a może łańcuch przyczynowo-skutkowy
a może jeszcze inaczej – góry możliwości
tylko się spiąć i wspinać
żaden tam wulkan niszczący wszystko
w promieniu rzutu treścią
wylaną wprost z ziemskich trzewi
- ot lita spokojna niewzruszona skała
do której z różnych stron bezskutecznie
podchodzimy jak jacyś mahomeci