na początku jest ciemno przytulnie
ciepło jak wiele stóp pod ziemią
później się rozprasza i znów
jesteś jedynym lękiem na całe zło
wschodzi słońce obnaża brud
świata tego i twojej klatki
schodowej która prowadzi w dół
i na zewnątrz w arytmii stopni
wzrasta temperatura wije się kreską
ale nieuchronnie teraz jest
za ciepło za świetliście bez cienia
wątpliwości milczysz bo już nic
ci do powiedzenia a i niedopowiedzeń
nie trzeba
czekasz na oblodzenie na zaśnięcie
z zimnymi stopami wbitymi w horyzont
wzrokiem utkwionym w zenit
ciałem uwięźniętym w ziemi