tyle wody całe jej wiadra
wlewałaś do pralki typu Frania
wystanej z trudem w kolejce
mężnie stawiającej czoła brudowi
piątki dzieci dwojga dorosłych
kota i psa
tyle dźwigania mydlin dźgania kijem
gotowania na ogniu białej westfalki
mężnie podtrzymującej domowe ognisko
unoszącej kocioł pełen wody
i bielizny piątki dzieci dwojga dorosłych
pies nie nosił
teraz twoje ciało topnieje jak lód
zawinięty w szmaty pachnące wizirem
z bosza czy innego
łirpulu
nawet nie pamiętam jak nazywa się nasza pralka
pamiętam że czułam się zmęczona
wciskając tę jedną pościel
w czeluść nienasyconego gardła