być może czasem widziałeś jak umarli
przemykali skrycie po niebie
jak spadające gwiazdy
nie chcieli kłopotać
synów córek matek innych ciotek
czasami niechcący błysnęli
złotym zębem okiem a ty wtedy
wypowiadałeś to ważne życzenie
i gorączkowo czekałeś
dziś umarli tną niebo wstęgą
szerokopasmowo unoszą się z dymem
okolic Mariupola, rzeki Kongo, wzgórz Golan
dołączają do nich nasi drodzy zmarli
wyzbywszy się uprzedzeń nacji
zostawiwszy pochowane w szafach
stroje narodowe i pod materacami łóżek
czarnogodzinne zapasy
wiją się w rzednącym powietrzu
przysłaniają światło gwiazd
sprzed jeszcze miliardów lat
dobre stare światło
naszych drogich zmarłych już nic nie obchodzi
tlą się na nich powidoki snów i przekonań
ich bezciała mieszają się jednorodnie
z bezciałami Mariupola, Wzgórz, Konga
ich wszystkie bezciała bez marzeń
dymią w szeroko rozdarte
gardło wszechświata tam utworzą nową
neutronową gwiazdę całkiem nowy układ
całkiem nowych zdarzeń