oręż

zrań oczywiście że zrań
nazwij rzecz po imieniu
takim jakie jej nadałeś
nazwij kurwą dziwką pierdolniętą

nazwij to nie boli
język szybko się goi
nie ciągnie za sobą
nie ociera się kiedy jest na tyle
kręty by być giętkim

(jako skarga nimfy)

dotknij
jasne że dotknij
nie bój się bólu dotkniętych potknij
się o język
i chlasstaj na prawo
i lewo

jęzorem siecz
(mój boże na toś dał mi
mowę i miecz )

Wakacje



Pub Gothika, Toruń 28.01.2012

moje NIE dla ACTA








samobój

krzyknęłam że chcę się zabić
ale a) nikt nie uwierzył
b) nikt nie zareagował
może nie usłyszał
więc się zabiłam

na złość im wszystkim

w obecnej sytuacji

ludziom dzieją się złe rzeczy
„Choroby wojny rozpacz”
a mnie się tak zajebiście przelewa
szczęściem

że aż mnie gęba boli od śmiacia

żelastwo

miedziane włosy
stalowe nerwy
narzędzia
tytanowe protezy
elementy kości
ozdoby
artykuły biurowe
broń

Portret śnieżny


Żegoty 18.01.12

recykling

postanowiłam napisać wiersz
z odpadów
przedmiotów których nikt nie chce – skórka od banana
kondom gipsowa figurka Maryjki
z Lourdes
miłość

jestem niewierząca
nie uprawiam seksu
nie cierpię bananów
to może dlatego

kiedy patrzymy pod stopy – znajdujemy
tam więcej niż nam się zdawało
wszystko z góry już wzięte i przetrawione
opakowanie
zawierające ślady DNA znajduje się
na dole

nazwijmy to piekłem
albo gruntem rzeczy
depczmy po nim
wrastajmy (bo humus bo obieg
pierwiastków)

- recykling

postanowiłam napisać wiersz
z rzeczy
które odpadły –skórka od banana
kondom figurka Maryjki
z Lourdes
miłość

jestem niewierząca
nie uprawiam seksu
nie cierpię bananów
to może dlatego

szmaty

w jakim kolorze szat chadzali ci śmiałkowie
by się zwolnić z ohydnej jednolitej gliny
pod płótnem barwionym suto królewską koszenilą
już to ścieranym wapnem lub umaczanym w korze

jaki ich kolor prowadził tęczowy czarny biały
zieleń lub krwawa purpura odrywał ich od krain
kolor i rwał na strzępy tę wątłą tkankę ziemi

jej sól tak kolorową jak kolorowe potrafią
być zamorskie przyprawy – podróże pono kształcą
gdzie nie stąpniesz to kolor w którykolwiek by nieczas
zabłądzić jakieś sztandary szmaty ubrania krawaty

tuniki paciorki wianki narzucane na wiotkość
nakrywające bladość

jesteśmy sami

tacy sami jesteśmy
w Warszawie
w Poznaniu
w Łodzi
w lesie czy na łące prawie
tacy sami
niby młodzi a już starze-
jemy się na zawołanie

każde imię nam dane
starze-
je nas
ramię w ramię idziemy
z imieniem
z pieśnią na ustach
z duszą
na ramieniu

tacy sami – wiatr
rozwiewa nasze włosy
złudzenia
nadzieje
świat ziemia
znosi nas jak grzyby po deszczu

mamy przyjaciół
i nie-
mamy tez wrogów
którzy są bojownikami
jak my
sami

mamy jeden wspólny kurhan
niepowodzenia
pogrzebaną miłość
raka skóry która umiera
do żywego mięsa

jesteśmy sami
ze swoimi
z obcymi