podeszliśmy do rzeczywistości onirycznej
tak jakby miała być naszą
rzeczywistością – posadziliśmy migdałowe drzewo
którego wiotkie korzenie miały wedrzeć się pazurami
w twardą skorupę teraz a gałęzie szumieć
w wiecznym nurcie czasu
nic bardziej mylnego – wystarczył jeden motyl
gdzieś tam w boskim Buenos czy innym
Janeiro żeby zbić z pantałyku
wszystkich śpiących mnichów-poetów
kiedy się podniosłam nie było poezji nie było drzewa
ani ciebie nie został nawet jeden gorzki migdał
kiedy się podniosłeś nie było mnie
5 komentarzy:
podoba mi się, jakże inny od tego czytanego wcześniej
ale jakże Pan mię wcześniej znał ;P
zrób Wusza odstęp po motylu, będzie fajny efekt
a tak to się marnuje
pomyslę! wczasowo, a ja czasem o Tobie myslę i tak myslę, że mogłabyś się odezwać, co? ; P
Drzewo migdałkowe?
Nie słyszałem ;p
Prześlij komentarz