osaczeni ścianami obrazów
pełni obrażeń zdzieramy z siebie
ostatnią skórę warstwę oddzielającą
nas od na zewnątrz
a później tętnią źródła
strumienie
uwolnione z tłuszczowych tkanek
spłukują farbę erodują
pył i cement szpachla
kruszą się ramy
co widziałaś
widziałam nic
nic nie stało przede mną
ani wokół mnie – moja ręka
a właściwie jej brak
na przestrzał przeniknęła
mur
rozmywamy się w substancjach
rozpuszczamy leniwiejemy
drążymy wolno nie dążymy
nigdzie szczególnie
a zwłaszcza tu
w skorupie świata szrama
kanion wyszarpany
tysiącem ciał bez ciał
gdzie byłaś
nie byłam jestem
nie ma mnie
tu ani tam - moje oczy
a właściwie ich brak
pojaśniały
kiedy zaczęło się ściemniać
wydarza się okruch
zaczynamy wirować
powoli skupiając substancje
początkując reakcje łańcuchowe
mieszając w siebie atomy nas
pył kurz i kosmiczne śmieci
posyłamy energię
tam dokąd już
nie damy rady dolecieć
czas
zaczyna się od nowa
gdzie jesteś
byłam tu przy tobie
moje obie ręce oczy
są zagnieceniem
na twojej poduszce szeptem
w twojej głowie posmakiem
palców na twoim ramieniu
uwolnione z tłuszczowych tkanek
spłukują farbę erodują
pył i cement szpachla
kruszą się ramy
co widziałaś
widziałam nic
nic nie stało przede mną
ani wokół mnie – moja ręka
a właściwie jej brak
na przestrzał przeniknęła
mur
rozmywamy się w substancjach
rozpuszczamy leniwiejemy
drążymy wolno nie dążymy
nigdzie szczególnie
a zwłaszcza tu
w skorupie świata szrama
kanion wyszarpany
tysiącem ciał bez ciał
gdzie byłaś
nie byłam jestem
nie ma mnie
tu ani tam - moje oczy
a właściwie ich brak
pojaśniały
kiedy zaczęło się ściemniać
wydarza się okruch
zaczynamy wirować
powoli skupiając substancje
początkując reakcje łańcuchowe
mieszając w siebie atomy nas
pył kurz i kosmiczne śmieci
posyłamy energię
tam dokąd już
nie damy rady dolecieć
czas
zaczyna się od nowa
gdzie jesteś
byłam tu przy tobie
moje obie ręce oczy
są zagnieceniem
na twojej poduszce szeptem
w twojej głowie posmakiem
palców na twoim ramieniu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz