durisaz



zanim otworzyłam usta słowo
obiegło ziemię a świat
nie zrobił tego czego się bałam
nie zwariował

nawet jednym gestem
nie pokazał mi że źle
zrobiłam nie zademonstrował
że jestem - nic
 cisza

dopiero po słowie
zajęły się ogniem kuluary
szumiało w trzcinie – słowo
do słowa dodawało się i rósł
mi na języku pypeć
i wreszcie mogłam

mówić cokolwiek
krzyczeć

kosmochoria



pustka  potrzebuje manifestacji – czegoś
co ją wydobędzie i określi choćby nieprecyzyjnym
gestem – jest pierwsze ziarno

to może być rozbłysk fala elektromagnetyczna
słowo dotknięcie czy po prostu zwykłe a-psik

pomiędzy nami niespodziewanie wyrósł ukwiał
kosmiczny chaos w którego rafie kryją się
wszystkie nasze dzienne sprawy. zaklepane pochowane
ścigane przez mureny umierające w zatrutym środowisku
wraki

a ty?- powiedz mi – kto zasiał ten kosmiczny
nieporządek kto pchnął pierwiastek Alef
w serce gwiazdy

pierwiastek ciebie
w moje






*

Święta Warmia - Lekity

 Lekity - kapliczka przydrożna



 droga jeziorany- Lekity





Lekity - kapliczka dzwonnicowa




Lekity - kapliczka na ścianie domu



lekity- kapliczka Marii Panny



Lekity - droga na Kalis




Droga Kalis-Ustnik , Jez. Spągi



Mostek na Symsarnie, Ustnik


Dworki rodu Damerau Dambrowski- Troschke - Kasnitz, Ustnik



cmentarz parafialny, stara część, Żegoty


16.04.16

znieczulenie



któregoś dnia słońce nie wzeszło
chociaż zegar uparcie dobijał się o świt
światło nie pojawiło się tam gdzie zwykle
się pojawiało – w szczelinie pomiędzy
wczoraj a dziś snem i koniecznością
powstania

tego dnia (czy możemy to nazwać dniem?)
zmartwychwstały wszystkie nasze
zakopane lęki. zrosły się
połamane serca. skrzywiły
wyprostowane kręgosłupy – dzień bez światła.

możliwe że to ktoś kto całą noc
przepłakał i w geście rozpaczy
wymodlił dla nas wszystkich ten niejasny
pozbawiony bólu
koniec świata

zawiązki



przyjaźń to nie szerokopasmowa
autostrada to raczej wąska dróżka
z podnoszącymi nawierzchnię
kępkami chwastów i dziurą
na której można sobie urwać
podwozie

możemy spędzić lata deklaracji
zapewniać i dotrzymywać słowa
i między słowami łypać okiem
i być dla siebie w porządku i porządek
zachować na wypadek gdyby coś
się rozsypało – mowa-trawa

i jest możliwe że nie ma
przyjaźni że to są tylko
koincydencje dążeń interesy
tak wspólne że aż moje i to
coś z przyjemności złości ości
coś co rośnie jak srebrny pieniążek
albo raczej zły szeląg który mnie
ciebie który jesteś dziś daleko na dal
wiąże

szwagier Whistlera


Żegoty 28.03.16

widok z zakładu na tyłach oka



widziałam mężczyznę w kraciastym płaszczu
zsunąwszy kapelusz na tył głowy żonglował
pieniążkiem księżyca po czym pstryknął nim i puścił
do mnie perskie oko – złapałam
księżyc i schowałam za pazuchę / po drugiej stronie
ulicy kobieta targowała się o swoją niewinność
z jakimś podejrzanym zarośniętym osobnikiem
rzuciłam jej pieniążek a ona spojrzała na mnie
z wdzięcznością i poturlała księżyc wprost pod stopy
zasmarkanego dzieciaka ocierającego oczy
z łez z których każda odbijała świat
do góry nogami – kraciastego mężczyznę
niewinną kobietę w przykusej spódniczce
nieogolonego draba księżyc co się nie da ugryźć
ani nie można nim zapłacić i mnie która to wszystko
z ciemni wywołałam