widok z zakładu na tyłach oka



widziałam mężczyznę w kraciastym płaszczu
zsunąwszy kapelusz na tył głowy żonglował
pieniążkiem księżyca po czym pstryknął nim i puścił
do mnie perskie oko – złapałam
księżyc i schowałam za pazuchę / po drugiej stronie
ulicy kobieta targowała się o swoją niewinność
z jakimś podejrzanym zarośniętym osobnikiem
rzuciłam jej pieniążek a ona spojrzała na mnie
z wdzięcznością i poturlała księżyc wprost pod stopy
zasmarkanego dzieciaka ocierającego oczy
z łez z których każda odbijała świat
do góry nogami – kraciastego mężczyznę
niewinną kobietę w przykusej spódniczce
nieogolonego draba księżyc co się nie da ugryźć
ani nie można nim zapłacić i mnie która to wszystko
z ciemni wywołałam

3 komentarze:

wuszka pisze...

alt: "widok ze sklepiku na tyłach oka"

jotradwanski pisze...

Z zakładu to tytuł fajny. W ogóle cały wiersz cudny.

#chcemyksiążkiwuszki

PS Nie jestem robotem.

wuszka pisze...

tak, z zakładu. bardziej adekwatny jednak, choć ten sklepik taki uroczy, ale niepasowny niestety. juz podjęłam diecezję

tez mnie to bawi - "nie jestem robotem" :D