szkic na lodzie

w ciemności niechby raz zedrzeć skórę
do kości ugiąć kolana
pod łyżwy kantem piszczeć dyszkantem
rysą otwartą do rana

jeździć po nocy po gładkim lodzie
kreślić zygzaki pętelki
wykrawać ostrzem kształty najprostsze
w księżyca bledziutki cierpik

2 komentarze:

Dana M. pisze...

rankiem gdy cierpie usną już w sierpie
łyżwy ociekną ze śniegu
w porannym słońcu zobaczysz w końcu
co nocą tworzyłaś w biegu
;)

Anonimowy pisze...

krwisty ten wierszyk ... aż jęknęłam :)