abstrakcyjności









Żegoty 27.10.13

kurwanoc kochanie



to  nie jest noc zakochanych to kurwanoc
nie dla paniczyków ani panien z dobrego
domu wiatr  tu tylko duje i daje dupy
zabłąkanym pijaczkom przez szczelinę w murze

mur jest ceglany obsypany liszajem
obleziony przez dzikie wino i butelki
po nieczystej stolicznej zasiedlony
przez pająki swoich własnych koszmarów

koszmar dopada nas tej nocy kiedy wracamy
do siebie po raz kolejny przez zawianą ulicę
przeciskamy się przez mur i pająki
których obecności ciągle nie rozumiem

rozumiemy niby wszystko cały ten nibykraj
nibymiasto i swoje nibylandie czyścimy szkła
butelki bibeloty karmimy pająki w  terrarium dzikie
wino ustawiamy na stole jak do ostatniego pojednania

pojednania nie ma cała ta noc to kurwanoc
pająki rozłażą się po murze z pijaczkami
schnie dzikie wino nas znowu wywiewa
w sen odwróconych do siebie plecami

jesienność




























Żegoty 27.10.13

knedliczki


Żegoty fll 25.10.13

Kotek niemedialny

Żegoty 19.10.13

mgła



to tylko mgła kochanie nie mogę jej rozwiać
rozwiązać palców supłów na nadgarstkach
po nim po niej po nich wszystkich oddać
ci siebie sobie ciebie dać jak pieniążek

na tacę – był on i ona kochali kochani
ale ona to nie ja a ja to nie ona nie mogę
brać odpowiedzialności za cudzy język
nawet za swój nie dam krtani ręki głowy
że się nie dwoi nie troi nie kurwi po kątach
ciemnych jak wieczory listopada – piszesz

tu nie ma  światła bądź latarnią a ja nie
umiem wykrzesać z siebie tej drogocennej iskry
którą bym mogła dać komukolwiek choćby
ulicznemu grajkowi mimowi na chodniku
albo daję ją każdemu kto chce – bierzcie

a ty ją bierzesz w siebie jakby była
po trzykroć drogocenna i z najczulszym
na świecie uśmiechem wbijasz mi w serce

opowiastka o miłości



Napisz mi opowiastkę o miłości,
ale taką żeby nikt nie zginął.

gdyby wyobrazić sobie chłodny wszechświat
nad nami wokół nas i z tego miejsca patrzeć
na tę niemądrą planetkę widziałbyś jak blisko
siebie jesteśmy bledziutkie bakterie mozolące się
w zupełnie nieskoordynowany sposób

gdyby spaść z tego nieba gdzie wszystko jest
wielkie i proste przebić atmosferę
wzajemnych pożądań niechęci urazów
głowy serca i ramion można by nie trafić
w żaden czuły punkt – wylądować w polu
gier towarzyskich zabaw podjazdowej wojny

i gdyby teraz iść prosto (może być zygzakiem)
i dotykać każdej dłoni palcem później wiązać
na tym palcu supełek dla pamięci może się okaże
że wszyscy co nam zaginęli nadal tam są






*

a a to była niespodzianka, znlazł się w Tygodniaku! : )

ze snu

Żegoty 17.10.13

golem



ubrać słowa w wyraz nad wyraz elegancko
zwinąć papier w tutkę wsunąć jak emet
pod języczek wagi – oto piosnka
na glinianych nogach no bo jak
jednocześnie krwawić i się śmiać
i śmiać się z siebie i błyszczeć donośnie
kiedy dookoła spadają z drzew
wszyscy jesienni poeci tacy piękni
kolorowi i pełni wrażeń oraz zapachu
wilgotnych liści

i później iść z tym słowem ważyć
każdy wyraz i każdy wyraz twarzy
ludzi spacerujących parami alejkami
samotnie ludzi tych ważyć a nie znieważać
kochać ich za wszystkie jesienie
za wiosny ich i zimy kochać i lata całe
całe lata iść tak za nimi do nich z ręką
na temblaku z sercem w tej złamanej ręce
uśmiechając się do wszystkich pozostałych
przy życiu poetów

a później zmazać pierwszą literę zamienić
słowo w śmierć stanąć i czuć jak kruszeją
nogi jak się wali ciało rozsypuje gnie
i mieć w oczach ten szczególny wyraz
nad wyraz popękany

czwarta rysa



Joanna wypluwa nocą diabła diabeł siada
na jej łóżku i wodzi smutnym wzrokiem
po ciężkim ciele Joanny bierze ją za rękę
i długo rozmawiają o teorii rzeczy

zza okna dobiegają odgłosy zapalczywie
uprawianej miłości dolatują zapachy okolicznych
śmietników zbutwiałych liści i cmentarza
a tych dwoje zdaje się zupełnie nie zwracać uwagi
na tak ponurą okoliczność

rano diabeł ma podkrążone oczy Joanny a ona
jest zupełnie roztrzepana kiedy zza garbu pagórka
wynurza się słoneczny talerz
otwiera usta i z powrotem go połyka


*

Mgła

Żegoty 11.10.13

Oni

Wójtowo 2013

mieszkam w świecie Wojna



mieszkam w świecie Wojna w świecie
z opadem atomowym przedśmiertnym gradem
deszczem i burzą którą sieje nikt więc nikt
jej nie zbiera – są tu barykady transzeje

okopać się może każdy wystarczy kawałek
ziemi i łopaty i złe oko sąsiada w dziurze
po kluczu po bombie po meteorycie zły dotyk
złe wspomnienia złe czasy ciemne chmury i piach

w świecie Wojna trwa tylko jedna
pora roku – głód nawet nie zabija tylko każe kopać
schrony psy wrogów setki informacji w książkach
zbroić się przeciwko rzutkim słowom

trwać na straży swojego swoich neuronów
chorować na zespół obłędnego mózgu – nie lubić się
nie mylić nie wysadzić w powietrze albo właśnie
wysadzić pamiętać wszystko i nic nie pamiętać
bać się

że przyjdzie chwila ciszy ta jedyna chwila że dotknie
i już na zawsze będzie dotykać że wszystko ucichnie
zniknie że niebo nagle spadnie nam na łeb

nie mam ochoty



nie mam dziś ochoty na twoją
niedobroć nie mam serca czasu atłasu bielizny
koronkowej nie mam ani telefonu

nie posiadam numeru ani kanału
do komunikacji nie mam ochoty słuchać ani
braku racji i racji nie mam ani słabości
do tych ładnych pląsów dąsów

nie mam weny na obchodzenie
sztuczek bonmotów i że mnie nie obchodzą
nie mam całego tygodnia na rozumienie
znaczeń nie mam roku ani dnia
ani godziny

jestem bezsenna zaspana nieobudzona
bez kawy jestem bez przepra-szampana bez papierosa
nieubrana bez ubrania pościeli nie mam ochoty
się bawić i mieszkam w świecie wojna

Autoportret ze szkieletem

Żegoty 09.10.13

***



Olsztyn. 05.10.13