opowiastka o miłości



Napisz mi opowiastkę o miłości,
ale taką żeby nikt nie zginął.

gdyby wyobrazić sobie chłodny wszechświat
nad nami wokół nas i z tego miejsca patrzeć
na tę niemądrą planetkę widziałbyś jak blisko
siebie jesteśmy bledziutkie bakterie mozolące się
w zupełnie nieskoordynowany sposób

gdyby spaść z tego nieba gdzie wszystko jest
wielkie i proste przebić atmosferę
wzajemnych pożądań niechęci urazów
głowy serca i ramion można by nie trafić
w żaden czuły punkt – wylądować w polu
gier towarzyskich zabaw podjazdowej wojny

i gdyby teraz iść prosto (może być zygzakiem)
i dotykać każdej dłoni palcem później wiązać
na tym palcu supełek dla pamięci może się okaże
że wszyscy co nam zaginęli nadal tam są






*

a a to była niespodzianka, znlazł się w Tygodniaku! : )

2 komentarze:

jotradwanski pisze...

ładnie płynie. Nic nie zapowiada ścisku w gardle na końcu, człowiek se myśli, że już tak dopłynie i będzie po prostu miło, a tu na końcu jest odważna, prosta fraza i ścisk.

wuszka pisze...

ogromnie się cieszę : )))