( dla S.)
tomik poezji który trzymam w dłoniach
jest tak spracowany pod ludzką ręką że aż
boję się przyprawiać go o rogi
dziurawić ostrym końcem
ołówka
gmerać w jego opowieściach
z czasem zaczęłam zamieniać się
w prosektora z wnikliwością drążącego ciało
któremu należy się już wieczny spokój
i szacunek ciszy
dlatego nie opowiadam co widziałam
nie rozmawiam nawet z najbliższymi przyjaciółmi
którzy ze współczuciem zapełniają półki
mojego niepokoju
nocami czuję jak żyje we mnie
pasożyt który w chwili nieuwagi
przedarł się do mózgu czuję jak wrasta
wytwarza połączenia z siecią
neuronów – nawiedzają mnie sny
na jawie pięknej i straszniejszej
niż rzeczywistość