meteoryt



powoli zbliża się czas pożegnań kolejna godzina
może okazać się tą ostatnią więc już teraz
się przytulmy do siebie podajmy ciepła łapkę
i oszczędźmy sobie elementu zaskoczenia

czas odrzucić bujanie
 w gwiazdach zwłaszcza kiedy Droga Mleczna
pyli i każda drobinka jak bolesna igła
ze szkła wciska się pod powieki – idzie czas

odwrotów rejterad lub tylko po prostu
najprawdziwszych pożegnań od których kręci się
łza w oku i w głowie że już nas nie będzie

gdybym mogła zachowałabym na zawsze ciebie
w zwiniętej dłoni trzymałabym kurczowo
podczas podróży  jak amulet i oglądając wczesny świt
na Wenus albo słoneczne popołudnie
Merkurego po prostu miała

niosłabym cię naprzeciw wszechświatowi
jak ziarno piękna i pewnie gdzieś po drodze
cię posiała

piosenka o globalnym ociepleniu



w powietrzu wciąż musi się coś dziać - twoja głowa
przestrzelona tym powietrzem działa prawie równo
choć nierówno masz pod sufitem ja też mam krzywiznę
dachu i uśmiechu – ty się ze mnie śmiejesz kiedy w pokoju
na zupełnym skraju świata i wytrzymałości
nie macham rękami nie wycieram knajpianego stołu
łokciem i nie znam też żadnego z wielkich

w moim powietrzu jest cisza wojna dzieje się w głowie
i w organie miękkim który nieustannie toczy
krew i pertraktacje próbuje niemiłosiernej polityki
wadzi się z ustami i odważa na najdziksze wyprawy
kładąc na szalkach i pióro i węgiel

wraz z wiosną rzeczy topnieją i  spływają po korze
bardzo pilnie budujemy granice żeby zaraz potem
tłuc w nie puszkami czaszek i podbijać oczy
brakiem snu brakiem słów brakiem w ogóle
czegokolwiek

jest wiosna świat zamiera choć miał się rozruszać
w trakcji neuronów pojawia się sygnał ostrzegawczy
który jak najtęższy szpieg wychwytuje serce i skwapliwie
chowa wszelkie kody szyfruje zamiary uzbraja się
w niecierpliwość i krewką naturę

mój drogi ale kiedyś pękną  szańce rozsypią się tamy
i już nikt z nas nie będzie musiał nigdzie odchodzić

piosenka o ufności



czasem się spotykają zupełnie nieznani
sobie nikomu nawet na ulicy
policjantom wychodzą na przeciw
sobie w siebie dzięki grawitacji
uderzają

mężczyzna boi się ujawnić twarzy
nie podaje adresu jakby naprawdę wierzył
że ona za nim pójdzie
dokądkolwiek – takie przywiązanie
do schematu

a ona tylko patrzy – widzi ale nie jest
zobaczona. potrzebuje o wiele więcej
wolności niż mężczyzna chociaż jej środek
jest miękki jak gałganek
i tak samo łatwo może być
zniszczony

mężczyzna zaprzecza – wszystkie gesty
zwracają się to w jedną to w drugą
stronę serca – lewa prawa komora przedsionek
piekła /własnego piekła/ - ona widzi
i mogłaby

pomóc podnieść te ciężkie powieki
otworzyć drzwi dotknąć go lekko najmniejszym
z palców ale jest zbyt delikatna
jak pajęcze sieci

Biskupiec - Fara












wrzesień 2013

ostry przypadek wyrostka (czyli niezbędna operacja szydełkiem)



zaczepić dałam się  i się sprułam
nagle skróciły mi się rękawy
i teraz zimno – teraz trzeba by

szukać jakiegoś psa by się przytulić
bo psy mają ciepłe i gryzą rzadziej
niż ludzki język – znajdę więc psa

i poprowadzę na żółtej smyczy
gdy wyjdę z siebie prowadząc psa
nie odzywając się do nikogo
z nikim nie mówiąc nawet o wierszach

i nawet wierszem nie mówiąc że
bardzo żałuję że mam rękawy
zbyt krótkie język trochę przydługi
aż mi się plącze

gdzieś pod stopami  

podróż przez park



już niby słońce na drzewach
rozwijają się plastikowe torebki – koty
pogryzione przez marcową miłość
drą się jak opętane – już wiosna

guzik twojej marynarki
jest naszą kierownicą sterem
za który chwytamy kiedy tylko
przebiegnie nam drogę kominiarz

na szczęście
uwikłani w parkowe fortele
plączemy się w zeznaniach – krzyżówki
jak zwykle gonią za chlebem
bez względu na porę (nie znamy dnia
ani godziny)

to ja to ty zbliżamy się do siebie
z przeciwnych końców zaczynając
tę wiosenną ścieżkę i już  już
ma dojść do kolizji kiedy nagle ta ruda
wiewiórka  naprawdę w ostatniej chwili

przestawia zwrotnicę

dziura w murze



ten świat został po tamtej stronie muru
ten świat i tamta strona komunikują się
przez wielką dziurę w murze w mojej głowie
każdego ranka przelatują przez nią pośmieciuszki
i jeden skowronek ranny jak skowronek

co to za debilizm mieć dziurę w głowie pustą klatkę
po kanarku zeberce czy droździe śpiewaku
a ty nawet nie umiesz odróżnić bociana
od dzięcioła a kielnia dla ciebie to symbol
wolnego mularstwa na nic taki pierdolnik

świat rozpadł się na połowy jedna jest za murem
zagląda przez dziurę mówiąc cześć z tej strony
przepychając co większe ptaki na przykład kury
które jako nieloty nie sforsują go górą

a ty śpisz jak zabity podczas gdy ja się przyglądam
światu z tamtej strony zapuszczając żurawia
przez dziurę w murze którą ktoś tu zawsze zostawia

dla  marcowych zajęcy dla niebieskich ptaków

rekiny, ukwiały



mam na parapecie takie mini akwarium
z wierzchu jest maleńkie lecz gdy zanurzysz głowę
albo rękę to jest naprawdę morze możliwości

możesz trafić na przykład w małego rekina
co ci odgryzie palec a później przeprosi
za straty w materii wyrządzone szkody
albo nawet za boga i wieki historii

czasem przesuniesz dłonią po wraku galeonu
jeszcze czasem zabłyszczy a czasem z armaty
da ostatni salut uważaj na oko
żeby się szkłem nie wbiło pod powierzchnię wody

są też śliskie mureny ciemne wiotkie piękności
co mają swoje oko gdzieś na tyłach głowy
i żyją na dnie kłamstwa które ktoś ci opowie
albo i nie opowie milcząc przez szybę akwarium

na samym skraju rafy gdzie toną rozgwiazdy
jest niewielki ukwiał nic nadzwyczajnego
tam się nie zapuszczaj tam jest tylko ciemność
i coś ci pęknie sercu zanim to zobaczysz

wiersz o wiośnie



podobno jest wiosna na moim balkonie
siadają mazurki i jakieś tam polonezy
parkują pod oknem zasypując noce
hiphopowym bitem taki 3bit dla serca

jest wiosna podobno a ja wciąż uparcie
patrzę w podłogę i chciałabym się pozbyć
tej garści okruchów z mojego pokoju i boję się
bo już wszystko choć niejasne zdaje się
jest wyjaśnione – już wiem

że moi państwo i twoi państwo to fantomy
nas samych jakieś straszne wymysły
potłuczonego do nieprzytomności
serca które tak naprawdę choruje na mózg

mógłbyś być
moim ojcem kochankiem przyjacielem
kimkolwiek mógłbyś a ja nadal bym się bała
mówić o tym co mnie dręczy bałabym się

pisać o tym że podobno jest wiosna
w twoich suwałkach twoim poznaniu
wrocławiu czy w innej
bydgoszczy

boję się okruchów historii strzępów z gazet
że ktoś mógłby ty mógłbyś dotknąć wytknąć
palcem albo nawet powiedzieć że marzysz
żeby ktoś przyszedł i mnie wziął zabrał
w ramiona bo wtedy wreszcie będzie mogła przyjść

wiosna

a ja wciąż patrzę na swoją podłogę i łeb mnie boli
to uporczywe punktowe tętnienie któremu jakiś
podobno lekarz oznajmił że nawet konie mają lepiej
bo je obojętnie o jakiej porze można dobić

ukwiał



Żegoty 02.03.14