czwarta rysa



Joanna wypluwa nocą diabła diabeł siada
na jej łóżku i wodzi smutnym wzrokiem
po ciężkim ciele Joanny bierze ją za rękę
i długo rozmawiają o teorii rzeczy

zza okna dobiegają odgłosy zapalczywie
uprawianej miłości dolatują zapachy okolicznych
śmietników zbutwiałych liści i cmentarza
a tych dwoje zdaje się zupełnie nie zwracać uwagi
na tak ponurą okoliczność

rano diabeł ma podkrążone oczy Joanny a ona
jest zupełnie roztrzepana kiedy zza garbu pagórka
wynurza się słoneczny talerz
otwiera usta i z powrotem go połyka


*

7 komentarzy:

Teresa Radziewicz pisze...

Jest piękny, Jo.

wuszka pisze...

no pudrowałam go! skubałam mu brwi, cholera!


a tak poważnie, to strasznie się cieszę, bo jest trochę nazbyt może liryczny mam wrażenie

dzięku : )))))

Teresa Radziewicz pisze...

No cóż, liryczność to jest to, co na ogół powinno być w wierszach, jak wskazuje sama nazwa... (Kiedyś na katechezie nasz ksiądz zwykła mawiać: chlebak, jak sama nazwa wskazuje, służy do noszenia... granatów). :)

wuszka pisze...

a może go upozować bardziej ironicznie? Sama nie wiem, choć własciwie jak się zorientowałam, widac jest tę ironicznosc jego, więc może go ostawię. ech, sama nie wiem, jak zyć? ; D

Teresa Radziewicz pisze...

A po co bardziej ironicznie? :| Już wcześniej miałam powiedzieć Ci, że wyrazista ironia nie musi być obowiązkowym elementem składowym wiersza. Poza tym jeżeli wyciągasz z łóżka diabła i każesz bohaterce siedzieć z nim za rękę, a samemu diabłu podkrążasz niewyspane oczy, to już jest ironiczne. Daj wierszowi się poliryczyć. :)

wuszka pisze...

on je ma w dłoni te oczy : D

wuszka pisze...

dobra, nie ruszam już go : ]