polowanie na czarownice (wieszczba)

kij wbity przypadkiem
w ziemię mrowi wzbiera w nim
pamięć o chłodnych torfowiskach
suchych rozdrożach gdzie jedyna
karczma miała jeszcze obce

imię

i już zieleni się głowa kosmata
rokity ze spróchniałego pnia
zawodzi ogonem smaga

to znów za chwilę
jak ciepła matka odsłania
nowoprzybyłe pisklę

a wszystko zaklęte w pędzie
jednej witce co się niepostrzeżenie staje
nasza rosochata

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Doświadczyłam tego, jak z gałązki wierzbowej, można rzec kija, o jakim rozprawia się w tym wierszu, wyrosło nowe drzewko. Nie trzeba było żadnych zabiegów, żadnego chuchania, dmuchania, aby kijaszek wypuścił korzenie, gałązki i nowe listki. Rośnie sobie do dzisiaj.

A tak se wierzbnęłam przechodząc obok :)))

wuszka pisze...

tak. właśnei tak. one są śliczne z tym. wierzby :)

Anonimowy pisze...

Chyba na org-u nie ma tych "czarownic" - albo przegapiłem.
Rewelacja!
Pozdrawiam
(wuren)

wuszka pisze...

nie ma :)
dziękuję
kurcze, cholernie mi miło :))