kij wbity przypadkiem
w ziemię mrowi wzbiera w nim
pamięć o chłodnych torfowiskach
suchych rozdrożach gdzie jedyna
karczma miała jeszcze obce
imię
i już zieleni się głowa kosmata
rokity ze spróchniałego pnia
zawodzi ogonem smaga
to znów za chwilę
jak ciepła matka odsłania
nowoprzybyłe pisklę
a wszystko zaklęte w pędzie
jednej witce co się niepostrzeżenie staje
nasza rosochata
bij robala!
4 tygodnie temu
4 komentarze:
Doświadczyłam tego, jak z gałązki wierzbowej, można rzec kija, o jakim rozprawia się w tym wierszu, wyrosło nowe drzewko. Nie trzeba było żadnych zabiegów, żadnego chuchania, dmuchania, aby kijaszek wypuścił korzenie, gałązki i nowe listki. Rośnie sobie do dzisiaj.
A tak se wierzbnęłam przechodząc obok :)))
tak. właśnei tak. one są śliczne z tym. wierzby :)
Chyba na org-u nie ma tych "czarownic" - albo przegapiłem.
Rewelacja!
Pozdrawiam
(wuren)
nie ma :)
dziękuję
kurcze, cholernie mi miło :))
Prześlij komentarz