skończyłam



pogryziona przez własnego kota – boże
święty weź mnie pomiń w reportażu życie
ech - posiej mnie (gdziekolwiek) jak
zboże i zbożne intencje  i manuskrypty
co nie płoną – dziwne – moje rany palą
ogniem żywym wzdłuż szramy po pazurze

ostrym zakażonym codziennością  wściekłym
zatrutym koniecznością pojedynczym

zbiegłam z tego drapania kaleczenia
pod górę wbijając zaciekle jakiś ząb
na podorędziu zdobyty strach trwogę
i pięść która ściska kurczowo

nie chcę nie mogę

Brak komentarzy: