Pitcairn

to nasza wyspa – buntowników
którzy spalili swój statek
pozbawiając się (o słodka ironio)
drogi ucieczki

do brzegu jakieś osiem tysięcy
dni i nocy hektolitry wody
pod kilem

ten spłachetek gruntu
pochodzenia wulkanicznego
stał się nam
domem
jedyną opoką
piekłem
i rajem na ziemi
w węzłach wiatrów i fal

do stałego lądu jakieś osiem tysięcy
przekleństw nieufnych gestów
gestów przyjacielskich
gestów miłosnych
gestów
nierozpoznanych (jeszcze
a może nigdy)

gestów wbitych w szmaciany chodnik
wydarty spod żebra ziemi
wydarty morzu z gardzieli

naszej straszliwej tratwy

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

straszliwa wyspa
czytałaś "Władcę much" Goldinga ? Jeśli nie, polecam.
zła niez

wuszka pisze...

czytała :]

no to lecem ;D