sidła

szczygły trznadle bekasy gąsiorki dzierzby kszyki
wszystkie nasze brzuchate głoski dźwięki litery
łowione w sieć neuronów w potrzask giętkiego języka
chwytane po dwie za ogon

i w gorączkowych uchwytach zmuszane do treli i beczeń
do piania na oślep do rana w klatce z kościanych żeberek
zbierane niczym hosanna i darte w niebo na papier
darte jak ostrze w perzynę

zlewane jak rzeka w atrament w ścianę
rzucane jak grochem o puszkę czaszki oparte
chowane pieczołowicie pod wiekiem
w drewnianej skrzynce

2 komentarze:

Teresa Radziewicz pisze...

Ale smakowity, ale. Widzisz, jednak ten język nadaje dodatkowego smaczku treści. :)

wuszka pisze...

jak w każdym języku ;)
lubię ten wiersz. ponapawałabym się nim, ale muszę szukać hamletów :]