malina moroszka

na co mi wiedza słońca czerwone księgi
kiedy przyzwyczajona do północnych krain
raz się zamyślnie ułożyłam w miękkim
torfowisku skąd mnie ciepły wyburzył maj

ale nie ten maj który barwi owoc
maj tu jest dla moroszki nazbyt tęgi
zmęczona jaskrawym w cieniu ukryłam głowę
łamiąc w pół na kolanie owocowe pędy

dziś w torfie słyszę jeszcze szeptanie lodowca
słyszę kruczenie wiatru i wyczuwam śniegi
i zapominam koloru swych owoców
tylko mi się jeszcze kwiat czasem na podcieniach bieli

na nic mi księga spowita w purpurę okładki
choć mnie zamknięto jak żywą to tylko dla pamięci
spać będę śnić lody może za tysiąc leci
zagarnie mnie lód chłód mnie jasny przygarnie

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

To nawet ładne jest ale nikomu niepotrzebne.

wuszka pisze...

to portret