Potiomkinowi

ileż można nakrywać rzęsami
od spod szyi aż do po pięt pagórki
ile z tego wiatr strwonił rozmgławił
co się stało pod słowa naskórkiem

słodkie klaski pokląskwy przytupy
u słowika herbatka i kawki
trzeba tyle zachodu dla trupy
choć cukrową odwraca się czkawką

gdybyż wreszcie choć rdza mnie przejadła
bym zaczęła się zdzierać i plamić
i nadęła się bym lub zapadła
zamiast włóczyć po wierszach rzęsami

i dość liścień dość srebrnych księżyców
próchno grzyb niech mnie wreszcie pociągnie
rym spod serca wyrywam kotwicą
i nurkuję w wiersz biały potomniej

1 komentarz:

wuszka pisze...

wersja łobocza. tytuł będzie wbudowany. szkilet ;)