kochankowie drzewa

pewnie jak co roku
zziębnięte zesztywniałe
nagie palce wypuszczą liście

jak co roku zawołają
przeciągle
w ich koronach obudzone
erynie

i podejmą trop z żalem
wyciągając podłużne psie pyski
w słońce blade

trawione nieswoim żarem
ścigające i ścigane z czasem
uspokoją się i porzucą
szatę

z królewską purpurą ustąpią
lodowato białej
zimie

Brak komentarzy: