patrzenie

z moich trzystu sześćdziesięciu pięciu kochanków i
jeden był taki że pojawiał się cyklicznie
czasem dało się to wywróżyć z planet a czasem
trzeba było wypatrywać znaków na liściu
korze drzew albo z deszczu

codziennie przybierałam inne oblicze ale
nikt nie wiedział że czekam tylko na t-ego
kiedy przychodził czas się wydłużał o jedną nierozsądną
godzinę dobę czasem tylko o chwilę

tylko z nim umiałam siedzieć prosto
patrzeć jak wszystko jest przelotem

Brak komentarzy: