zmówiłam śniadanie z nocną rozmową
śmiech brzęczał aż dzwoniły szyby
tak bardzo chciał dostać się do pokoju
trzeba było otworzyć okno
wyrecytował się przez wszystkie przypadki
okrążył stół liznął z kieliszka coś na kształt
upojenia
a później wyrywaliśmy obrazy z albumów
przyklejały się do ścian jak wielkie ptaki
łyskając kredowym papierem
a jeszcze wcześniej odkrywaliśmy karty
tomików książek spadały z półek jak deszcz
siadały łagodnie na podłodze
nie ośmieliliśmy się budzić dramatów
ponura sztuka zbyt ciężka kurtyna
a noc za duszna
dobrze otwierać oczy w tym pokoju
oblepionym nocnym szaleństwem zjadać
na śniadanie podany papier
zalewać go herbatą
i pewnie zrobią się od tego kurze łapki
w kątach wierszy już nie raz napisanych
pomarszczą się luźno narzucone farby
na nas pijanych
bij robala!
4 tygodnie temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz