spotkania

zmówiłam śniadanie z nocną rozmową
śmiech brzęczał aż dzwoniły szyby
tak bardzo chciał dostać się do pokoju
trzeba było otworzyć okno

wyrecytował się przez wszystkie przypadki
okrążył stół liznął z kieliszka coś na kształt
upojenia

a później wyrywaliśmy obrazy z albumów
przyklejały się do ścian jak wielkie ptaki
łyskając kredowym papierem

a jeszcze wcześniej odkrywaliśmy karty
tomików książek spadały z półek jak deszcz
siadały łagodnie na podłodze

nie ośmieliliśmy się budzić dramatów
ponura sztuka zbyt ciężka kurtyna
a noc za duszna

dobrze otwierać oczy w tym pokoju
oblepionym nocnym szaleństwem zjadać
na śniadanie podany papier
zalewać go herbatą

i pewnie zrobią się od tego kurze łapki
w kątach wierszy już nie raz napisanych
pomarszczą się luźno narzucone farby
na nas pijanych

Brak komentarzy: