bo wiatr

listopadowy bar w połowie drogi między schodami
mekka jesiennych pijaków moja i jednego kolegi
za deską rozdzielczą marian od błogosławieństw
chrzci rozdaje nawraca raz po raz z naręczem
szklanek

i robi się coraz bardziej szklano za i przed oczami
stoły dębieją a podobno metal zimny na karku
strach

na dziś to już ostatni wyrzut joanny do krwi
hormonalno-nerwowe wpółprzekazywanie
pomiędzy kolejno zawianymi znakami do domu

Brak komentarzy: