końce


tak niemal w każdej książce kończy się lato
suchymi łodygami fasoli
imieniem jasiek
skurzonymi motylami
pijącymi piwo pod płotem
zbyt opasłym by latać

brzuchate jabłonie zatopione
w miąższu aż się trzęsą
żeby oddać ziemi
owoce ślubnego bukietu

z liści kapie chlorofil
zlizuję go razem z gąsienicą Alicji
ta jedna pali ciągle fajki nie mając ochoty
na przeobrażenia

gapimy się ona i ja
wzajemnie w stadia larwalne
pogryzając grzyb czekamy
na poruszenie
kamyków w stawach
na to
aż bociany zrobią się naprawdę głodne

.


Brak komentarzy: