tkanie

kołowrót. utknięty między pola dach jak mchem wierzby
zalepiają szpary sadowiąc się cicho miedzą a spomiędzy
ruda glina mlaszcze smakując jeszcze gruszą. jeszcze ślni się
łąk osnowa kiedy ją nawleka pomiędzy pagóry.

w brzuchatej ciszy rośnie niski dźwięk. początek.
jak listwa biegnącej burzy przecina ją droga
na pół przytomna. biegnie zanurza się w horyzont
pierwsza go witać.

ten co przybył rozgarnia len
czesze mu warkocze i wplątuje maki
nie pojawił się jako kupiec bławatny
ani tak nie odejdzie

bo istnieje między pieśnią krosien żywa nić.
można ją szybko zerwać i zaplątać. można też uwiązać
każdy koniec do opłotków. można go omotać.

widzi jak niebo obija się o łan
jak ptak w piersi tłucze zaczepia i szarpie
żeby wolniej później wyżej można było znaleźć
swojskie szare paździerze kiedy tam już trafi.


jesienią.

głośna dźwięczna pełnia rozwija się nad polami
miażdży grona w palcach łomoce o beczki
dębowe klepki. tańcuje na głowach kapuścianych
siecze bez pamięci. między kądziel. kładzie.

**

Brak komentarzy: