Ranną rosą

Ta Dorotka nie pierwszy raz już umiera.
Wczoraj umierała w głowie Władka, a dziś
kolejny łeb poszedł się utopić w knajpie,

Bo niby czemu? Jakim prawem, ona taka
malusia! Tańcuje w koło aż migają pięty.
I te dorotkowe, bose stopy są świętym

obrazkiem dla wszystkich Władków i Jurków
we wsi. Aż im w trzewiach gra hosanna.
Taka dzika panna zrobiona z naszej krwi,

z tutejszego mleka. Śmieje się w oczy
każdemu, kto jej zechce posłuchać,
byle objął w pasie, byle zakręcił do kolusia,
do rana. patrzcie jak odchodzę.

Brak komentarzy: